sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 6



Następnego dnia obudziły mnie promienie słońca wpadające przez okno do pokoju mojego i Mary. Spojrzałam na zegarek który wskazywał godzinę 7.30.
-Kurde Mara, obudź się bo się spóźnimy do szkoły!- krzyknęłam do niej szukając w pośpiechu mundurka.
                Jak burza wpadłam do łazienki i w pośpiechu zaczęłam się ubierać. Kiedy wybiegłam z toalety od razu zaraz po mnie w szybkim tempie weszła moja kuzynka. Błyskawicznie zeszłam na dół i wzięłam z lodówki pierwszy lepszy jogurt. Od razu wzięłam też dla Mary która zeszła 15 minut później.
                Kazałam jej wziąć go w rękę i jeść w drodze do szkoły, bo inaczej byśmy nie zdążyły. Nie wspominając o tym, że naszym pierwszym przedmiotem była matematyka.
                Sprintem wbiegłyśmy więc do szkoły i skierowaliśmy się na górę, pod salę do matematyki. Kiedy dobiegłyśmy, wszyscy wchodzili już do klasy.
-Już myślałam, że nie zdążymy- powiedziałam do Mary która siłowała się z torbą bez przerwy zjeżdżającą jej z ramienia.
                Weszłyśmy do klasy, i zajęłyśmy swoje miejsca, podczas gdy nauczycielka zaczęła długi monolog na temat jakiś wzorów matematycznych. Jednak dopiero po chwili zauważyłam, że miejsce obok mnie jest puste.
                Lecz postanowiłam się tym nie przejmować i skupić na zadaniu. Jednak po piętnastu minutach lekcji drzwi do klasy się otworzyły i stanął w nich dobrze znany mi chłopak.
-Przepraszam za spóźnienie- powiedział do nauczycielki siadając obok mnie w ławce.
                Starsza pani tylko rzuciła mu ostrzegające spojrzenie i powróciła do wykładu. Słuchałam jej ze znudzeniem. Cały materiał przerabiałam w poprzedniej szkole i wszystko umiałam bardzo dobrze. Spojrzałam na zegarek. Miałam wrażenie, że wskazówki zegara w ogóle nie zmieniają położenia.
                Kiedy już prawie zasnęłam i nastał dzwonek nauczycielka poprosiła do siebie mnie i Jamsa. Pomyślałam, że pewnie jakoś jej podpadłam i przestraszona do niej podeszłam. Chwilę później podszedł również blondyn.
-za tydzień nasza szkoła organizuje taki wczesny bal jesienny- zaczęła- i chciałabym aby wasza dwójka pomogła w tą sobotę w udekorowaniu Sali.
-Ale dlaczego my?- zapytałam zirytowana.
-Pan Dauglas za to, że się spóźnił a pani dlatego bo siedzi z nim w ławce- w tym momencie na twarzy starszej pani zagościł drwiący uśmiech- Do widzenia.
                Po tych słowach nauczycielka opuściła klasę. ,,Nienawidzę tej baby” pomyślałam ze złością i wraz z Jamsem opuściłam klasę.
-Dlaczego my?!- pytałam się chłopaka kiedy szliśmy korytarzem do sali od przyrody.
-Chyba ci to nauczycielka wyjaśniła- powiedział do mnie chłodno i przyśpieszył kroku.
-O co ci chodzi?- zapytałam się bardziej zirytowana jego zachowaniem niż sprawą z balem- Co ja ci takiego zrobiłam, że nagle stajesz się dla mnie taki chłodny?!
-Po prostu taki jestem- odparł chłodno i przyśpieszył tempo tak, że prawie za nim biegłam.
-Ja cię już nie rozumiem- Powiedziałam zdenerwowana.
-I niech tak zostanie- powiedział- może wtedy dasz mi już spokój.
                I to ja miałam dać mu spokój? To on za mną łazi, nie daje mi spokoju, a teraz mówi ,,Może wtedy dasz mi spokój”. Przyśpieszyłam tempo, by powiedzieć mu kilka słów na temat tego, co o nim myślę.
                Jednak po chwili dałam sobie z nim spokój. ,,Ok, jednak jest takim idiotą jak myślałam na początku” pomyślałam ze złością i zaczęłam szukać Mary, ponieważ pod klasą jej nie było.
                Wyszłam na podwórko szkolne i poszłam poszukać jej za szkołą, ponieważ w Anglii często lubiłam chodzić na tego typu samotne spacery. Lecz kiedy skręciłam w stronę tyłów szkoły kilka dziewczyn zastąpiło mi drogę.
                Były może w moim wieku. Wśród nich były dwie dziewczyny ze stołówki.
-O co wam chodzi?- zapytałam- Kim wy tak w ogóle jesteście?
                Wtedy na przód wyszła nawet ładna blondynka.
-jestem przewodniczącą fanklubu- rzekła uroczystym tonem.
                Zaczęłam się coraz bardziej denerwować. ,,Co to za szopka??” pomyślałam.
-fanklubu? Czyjego?- zapytałam mocno już zdenerwowana.
-Jamsa- odpowiedziała znana mi czarnowłosa dziewczyna.
                W tej właśnie cudownej chwili zaczęłam się tak śmiać, że aż rozbolał mnie brzuch. Powoli coraz bardziej zaczynałam wątpić w istnienie inteligencji u niektórych osób w tej szkole.
-Ok, jestem w ukrytej kamerze, tak?- zapytałam śmiejąc się cały czas- A tak naprawdę to o co chodzi?
-To nie są żarty- powiedziała do mnie ze złością blondynka- Chcemy po prostu abyś się od niego odwaliła.
-Zrobię to z przyjemnością- odparłam przejeżdżając sobie ręką po czole by pokazać jaką ulgę mi zrobiły- A tak naprawdę, to on za mną cały czas łazi, a nie ja za nim.
                Cały czas sytuacja wydawała mi się tak śmieszna, że co chwila wybuchałam śmiechem i łapałam się za brzuch który mnie już bolał. Jednak po wypowiedzeniu tych słów blondynka popchnęła mnie tak, że upadłam na chodnik.
-Czy ja wam coś zrobiłam?- zapytałam się ich ze złością.

( Podkład do tej sceny:
Leona Lewis- Bleeding love)

                Kiedy zobaczyłam, że miały coś odpowiedzieć, poczułam jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Od razu gwałtownie się odwróciłam i zobaczyłam Jamsa.
-No to robi się coraz ciekawiej- mruknęłam do siebie cicho.
-Jakiś problem?- zapytał spokojnie James.
-Nie, nie…- powiedziały zgodnie dziewczyny, i pośpiesznie się oddaliły z rumieńcami na twarzy.
                Od razu wyrwałam się z uścisku Jamsa. I pośpiesznie ruszyłam w stronę wejścia do szkoły.
-Nawet nie podziękujesz?- zapytał mnie chłopak z drwiącym uśmiechem na twarzy, jak na złość dotrzymując mi kroku.
-Dziękuję- warknęłam w jego stronę.
                James zatrzymał się i zaczął lustrować mnie wzrokiem. Patrzył na mnie tak, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał.
-O co ci chodzi?- zapytał mnie trochę już zirytowany.
-O co mi chodzi?!- Krzyknęłam w jego stronę- A pomyślałeś może o tym, że sam jesteś sobie winien?! Jeszcze wczoraj zachowywałeś się jak mój przyjaciel, a teraz?! Jesteś dla mnie strasznie chłodny i zachowujesz się tak, jakbyś mnie nienawidził! Czasami się zastanawiam, czy ty naprawdę jesteś skończonym idiotą, czy tylko udajesz!
                W tej chwili poczułam łzy napływające mi do oczu. Czułam się podle. Ale nie dlatego, że na niego nakrzyczałam, bo naprawdę na to zasłużył. Nie wiedziałam, czym sobie zasłużyłam na takie wcześniejsze zachowanie z jego strony.
                Kiedy tylko poczułam, że oczy robią mi się mokre odwróciłam się, i zaczęłam biec w stronę szkoły, lecz chłopak od razu złapał mnie za rękę, zmuszając mnie do tego, bym odwróciła się w jego stronę.
-Rose, ty płaczesz?- zapytał mnie ze smutkiem James
                Nie odpowiedziałam, po prostu stałam tak, i wpatrywałam się w swoje buty.
-Proszę cię, nie płacz przeze mnie- powiedział do mnie klękając przede mną błagalnie na kolanach.
                Nie odpowiedziałam mu. Po prostu stałam tak, pozwalając by chłodny jesienny wiatr targał mi włosy. W tym momencie podzieliłam się na dwie części. Jedna chciała mu wybaczyć, a druga nie dać mu trzeciej drugiej już z kolei szansy ponieważ bała się ponownego odrzucenia.
-Proszę cię- powiedział do mnie błagalnym tonem.
-Powiedz mi chociaż czemu dziś się tak zachowywałeś- W końcu się do niego odezwałam.
                James milczał i momentalnie spuścił wzrok, unikając mojego spojrzenia.
-No to świetnie!- krzyknęłam i już miałam wracać do szkoły kiedy chłopak się odezwał:
-Nie mogę ci powiedzieć.
-Super. W takim razie daj mi spokój- powiedziałam i poczułam kolejne łzy spływające mi po policzkach.
- Nawet gdybym chciał, nie mogę ci powiedzieć, ale uwierz mi, gdybym mógł wszystko bym ci powiedział.
                Spojrzałam na niego zdziwiona. Mówił to z taką powagą w głosie, jakiej jeszcze u niego nie słyszałam.
-Jak to, dlaczego nie możesz?- zapytałam go.
-PO prostu nie mogę. Wybacz mi. Powiem ci wszystko co chcesz, ale nie to- powiedział ze smutkiem.
                Chciałam mu coś powiedzieć, lecz w tym momencie James wstał i przytulił mnie opierając brodę na mojej głowie. Przytuliłam głowę do jego torsu.
-Przepraszam, trochę umazałam ci tuszem koszulę- powiedziałam do niego pociągając jeszcze przy tym lekko nosem.
-Należało mi się- odparł całując mnie delikatnie w czoło- to wybaczysz mi?
-Jak widać nie mam wyjścia- odparłam i się uśmiechnęłam.
                James odwzajemnił uśmiech, i razem poszliśmy do klasy. Miałam tylko nadzieję, że dobrze zrobiłam przebaczając mu. Wierzyłam, że nie można być aż takim idiotą, by po raz trzeci zawieźć zaufanie osoby, która ci ufa.
                                                                                 ***
                Reszta tygodnie minęła spokojnie i sobota nadeszła dość szybko. Biegłam wraz z Jamsem korytarzem w stronę sali gimnastycznej gdzie miał odbyć się bal.
-Jesteśmy już spóźnieni- powiedziałam do Jamsa biegnąc sprintem obok niego i ledwo dotrzymując mu kroku.
-Wiem, musimy się pośpieszyć- powiedział do mnie chłopak i złapał mnie za rękę, lekko ciągnąc za sobą.
                Kiedy dobiegliśmy na miejsce, w Sali zastaliśmy nauczycielkę od matematyki nazywanej przez uczniów ,,Tyranozaurem”, otoczonej wieloma pudłami.
-Nareszcie jesteście- powiedziała chłodno- Macie mi przemienić tą salę nie do poznania. W tych pudłach macie wszelkie ozdoby. Daję wam na to 4 godziny.
                Po tych słowach nauczycielka opuściła salę.
-Po prostu super- powiedziałam sama do siebie- Miałam w to popołudnie iść z Marą do kina.
-Nie narzekaj- powiedział do mnie blondyn wyjmując z pudełka jedną z kwietnych girland którą zaczęliśmy wieszać przy wejściu- Mogła dać nam coś o wiele gorszego.
                Nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam przystrajać salę gimnastyczną. Wyjęłam z pudełka dość długi kawałek czerwonej wykładziny, i rozłożyłam go przy wejściu żeby powstało coś na wzór czerwonego dywanu.
 Ściany zostały poobwieszane przez nas kolorowymi girlandami oraz łańcuchami. Kosze do koszykówki przystroiliśmy serpentynami a na suficie popowieszaliśmy  wcześniej napompowane przez nas balony.
                Przynieśliśmy również z zaplecza kilka stołów które ustawiliśmy w rządku pod ścianą, i nałożyliśmy na nie biały obrus, na którym we wtorek postawi się różne przekąski.
                Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 18.30. Mieliśmy więc jeszcze pół godziny. Zmęczona oparłam się plecami o ścianę.
-Co się stało?- zapytał się mnie James podchodząc do mnie.
-Jestem strasznie zmęczona- odparłam.
-Myślisz, że ja nie?- zapytał się ,mnie ze śmiechem, co mnie strasznie zdziwiło, bo śmiał się strasznie rzadko-Muszę zapamiętać, by więcej się na matematykę nie spóźniać.
-Przez ciebie musiałam sama rozwiązywać zadania- powiedziałam z udawanym wyrzutem.
                Przez chwilę staliśmy w milczeniu a potem usiedliśmy opierając się plecami o ścianę. Jednak później ogarnęła mnie senność. Jednak nie dziwiłam się sobie, ponieważ ostatnie trzy godziny były bardzo intensywne.
                Zmęczona oparłam głowę na ramieniu Jamsa.
-co robisz?- zapytał się mnie lekko rozbawiony.
-Staram się nie zasnąć- odparłam sennym głosem.
                Jednak moje próby zachowania przytomności spełzły na prawie niczym ponieważ James zaczął bawić się moimi włosami.
-Nie pomagasz- powiedziałam do niego wstając – chodź, powiesimy jeszcze przy wejściu tą girlandę.
                Wskazałam palcem na łańcuch w kolorach jesieni. James przyniósł drabinę.
-Przytrzymać ci ją?- zapytał mnie widząc jak na nią wchodzę.
-Nie, nie trzeba- powiedziałam, lecz przy mocowaniu girlandy drabina się zachwiała. Spadłabym z niej, gdyby nie to, że James mnie złapał- Ok, jednak trzeba było. Możesz mnie już postawić?
                Chłopak zrobił tak, jak poprosiłam.
-Na pewno nic ci nie jest?- zapytał mnie blondyn.
-tak, na pewno- powiedziałam przewracając oczami- To przecież nawet nie było wysoko.
                Myślałam, że James jak zwykle będzie chciał postawić na swoim, nawet mimo tego, że właśnie do Sali weszła nauczycielka.
-Szybko się uwinęliście- powiedziała to z prawie niedostrzegalnym smutkiem w głosie, jakby żałowała, że nie może na nas nawrzeszczeć- możecie już iść.
                Po tych słowach wyszłam z blondynem z sali.
-Mogę cię odprowadzić?- zapytał.
-jak sobie chcesz- westchnęłam- Tylko żeby potem nie było, że to ja za tobą łażę.
                Po tych słowach James zatrzymał się jak wryty.
-Ja naprawdę jeszcze raz przepraszam- powiedział- no wiesz, za wtedy.
-Już się nie gniewam-powiedziałam do niego z uśmiechem.
                James nie odpowiedział, po prostu snuł się koło mnie nic nie mówiąc, aż przechodziliśmy koło starbucksu.
-Poczekaj chwilę- powiedział po raz pierwszy od dłuższego czasu i wszedł do środka kawiarni.
                Zostałam przy wejściu i zamknęłam oczy. Sama nie wiem czemu, ale nagle przypomniałam sobie, jak w Anglii przychodziłam do tej kafejki wraz z Marą. Zawsze chodziłyśmy tam po szkole i odrabiałyśmy w tym miejscu pracę domową. Przy takim małym, stoliczku przy oknie. Był stamtąd widok na mało ruchliwą ulicę. Rzadko ktoś tędy przejeżdżał samochodem. Częściej jeżdżono tędy na rowerach.
                Sama kiedyś z Marą wybrałyśmy się na wycieczkę rowerową. Stłukłam sobie wtedy kolano, ponieważ straciłam równowagę, i upadłam, a do tego prosto w błoto. Teraz wraz z moją przyjaciółką śmieję się z tej sytuacji.
                W pewnym momencie poczułam, jak łza spłynęła mi po policzku. Myślałam, że zdążyłam się już zaaklimatyzować w San Francisko, lecz wspomnienia tak bardzo raniły, że nie mogłam zapanować nad łzami.
-Rose, ty płaczesz?- Z rozmyślań wyrwał mnie męski głos.
-Nie, nie- powiedziałam i palcem otarłam kilka łez- No wiesz, wspomnienia.
                Stał przede mną James, trzymając dwie kawy. Podał mi jedną z nich.
-no wiesz co?- udałam oburzenia- Nie musiałeś.
-Oj tam, przesadzasz- powiedział chłopak z uśmiechem i ruszyliśmy w stronę mojego domu.

------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział z dedykacją dla:

Zuzy która ma mi przywieźć szwedzkie żelki, oraz która zabija mnie SMS-ami o następne rozdziały.

Jednak dedykacja jest również dla drugiej Zuzy z którą spędzam ferie, i na życzenie której powstał fanklub Jamsa :)


Mam nadzieję, że rozdział się podoba :)

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział i fajny pomysł z tym "uroczym" fanklubem. :D James oczywiście słodki do bólu. <3 Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hym rozdział świetny :D co by tu dodać już się tak nie powtarzasz, widzę postępy. Z tym fanklubem to mi się chciało śmiać, ale to dobrze rozweseliłaś mnie xD James.. James jak zwykle mam swoje teorie co do tej jakże interesującej postaci. Hym... co jeszcze a w sumie nic oprócz tego, że czekam na jeszcze, życzę weny i pozdrawiam :D Tylko od razu mówię, że jak moja teoria się sprawdzi to zrobię takie oczy --> o.O <-- heh xD

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie nowa notka na http://historia-jakiej-nie-znaliscie.blogspot.com zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń