Stałam przed nim oniemiała. Jego słowa wciąż szumiały mi w
uszach. ,,A jeśli to prawda?” Zapytałam się samej siebie w myślach ,,Czy
mogłabym dać mu drugą szansę?”.
-Ale to nadal nie tłumaczy, czemu tak zrobiłeś- W końcu się odezwałam.
-Nie chciałem wciągać cię w kłopoty.
-To znaczy?- coraz bardziej się w tym wszystkim gubiłam.
James nie odpowiedział, tylko lekko podwinął rękaw mundurka ukazując na nadgarstku niewielką, czarną gwiazdkę.
-Dlatego nie chciałem byśmy się spotykali- powiedział ze smutkiem patrząc mi w oczy- gdyby ktoś się dowiedział, byłabyś w niebezpieczeństwie. Więc dlatego chciałem złamać ci serce, byś o mnie zapomniała. Jednak ja nie potrafię. Nie wiesz ile wycierpiałem przez ostatnie miesiące. Kocham cię.
Przez chwilę stałam oniemiała. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Ja ciebie też- odparłam po chwili.
Nie wierzę! Ja naprawdę to powiedziałam? Jednak nie cofnęłam swoich słów. Staliśmy tak i patrzyliśmy sobie w oczy. Po kilku chwilach James zrobił krok w moją stronę i delikatnie uniósł mój podbródek. Nie cofnęłam się. Teraz byłabym w stanie wybaczyć mu wszystko. A zwłaszcza, kiedy znałam już prawdę i wiedziałam kim był. Po chwili James delikatnie mnie pocałował, a ja oddałam pocałunek i zarzuciłam mu ręce na szyje.
Staliśmy tak jeszcze chwilę. Po chwili delikatnie się od siebie odsunęliśmy.
-Kocham cię- szepnął blondyn i przytulił mnie do siebie, głaszcząc delikatnie po włosach.
***
-Ale to nadal nie tłumaczy, czemu tak zrobiłeś- W końcu się odezwałam.
-Nie chciałem wciągać cię w kłopoty.
-To znaczy?- coraz bardziej się w tym wszystkim gubiłam.
James nie odpowiedział, tylko lekko podwinął rękaw mundurka ukazując na nadgarstku niewielką, czarną gwiazdkę.
-Dlatego nie chciałem byśmy się spotykali- powiedział ze smutkiem patrząc mi w oczy- gdyby ktoś się dowiedział, byłabyś w niebezpieczeństwie. Więc dlatego chciałem złamać ci serce, byś o mnie zapomniała. Jednak ja nie potrafię. Nie wiesz ile wycierpiałem przez ostatnie miesiące. Kocham cię.
Przez chwilę stałam oniemiała. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Ja ciebie też- odparłam po chwili.
Nie wierzę! Ja naprawdę to powiedziałam? Jednak nie cofnęłam swoich słów. Staliśmy tak i patrzyliśmy sobie w oczy. Po kilku chwilach James zrobił krok w moją stronę i delikatnie uniósł mój podbródek. Nie cofnęłam się. Teraz byłabym w stanie wybaczyć mu wszystko. A zwłaszcza, kiedy znałam już prawdę i wiedziałam kim był. Po chwili James delikatnie mnie pocałował, a ja oddałam pocałunek i zarzuciłam mu ręce na szyje.
Staliśmy tak jeszcze chwilę. Po chwili delikatnie się od siebie odsunęliśmy.
-Kocham cię- szepnął blondyn i przytulił mnie do siebie, głaszcząc delikatnie po włosach.
***
Następnego dnia wieczorem leżałam
na łóżku i rozmyślałam. Nie muszę chyba mówić o kim. Wraz z Jamsem postanowiłam
nie mówić moim przyjaciółką o tym, że jesteśmy razem bo były by przeciwne, i
byłaby afera, a zwłaszcza, że blondyn jest z klanu gwiazdy. Jednak szczerze
mówiąc, sama nie byłam pewna czy dobrze zrobiłam, że mu wybaczyłam. Cały czas
bałam się, że znowu złamie mi serce. Powoli sama zaczynałam gubić się we
własnych uczuciach. Z jednaj strony kochałam Jamesa, a z drugiej strony bałam
się konsekwencji, a najbardziej tego, że w klanie się dowiedzą. Czułam się jak
zdrajca. Bo przecież na każdym spotkaniu trąbią o tym, że trzeba uważać na tych
,,drugich” jak to niektórzy mówili.
-W co ja się wpakowałam- jęknęłam, lecz zaraz się uśmiechnęłam, gdyż usłyszałam dźwięk przychodzącego SMSa. Sięgnęłam po telefon i odczytałam wiadomość:
Hej Rose,
Masz czas, by pójść ze mną na spacer? Przepraszam
Za wtedy.
Gavin
Roześmiałam się ironicznie i odłożyłam telefon. I on jeszcze myśli, że po tym co zrobił jeszcze się z nim umówię?! Co prawda, James postąpił gorzej, lecz za każdym razem usprawiedliwiałam go, wpajając sobie, że zrobił to również po to aby mnie chronić. ,,Ech Rose, kompletnie oszalałaś wariatko” pomyślałam z rozpaczą i położyłam się na łóżku chowając twarz w dłoniach w geście rozpaczy. Westchnęłam, i usłyszałam odgłos otwieranych drzwi.
-Rose, mogę się tutaj położyć?- w drzwiach stała Mara- Boli mnie głowa.
Rzeczywiście, Mara nie wyglądała najlepiej. Kiedy się położyła, wstałam z łóżka i pobiegłam po termometr, który znajdował się w apteczce, w kuchni. Szybko wróciłam do pokoju i zmierzyłam rudej temperaturę.
-38,5- powiedziałam odkładając termometr na szafkę nocną- chyba nie idziesz jutro do szkoły.
na te słowa Mara tylko się uśmiechnęła. Ona zawsze i we wszystkim znajdowała coś pozytywnego. Kiedy dwa lata temu złamała nogę, mówiła, że ma szczęście bo jest zwolniona na ten czas z W-Fu. Chwilę siedziałam przy Marze, aż w końcu ta zasnęła.
Wstałąm z łóżka, i nagle usłyszałam w kuchni odgłos spadających naczyń. Mama i babcia były w pracy, a tata położył się spać. Przestraszona powoli zeszłam na dół, ściskając w ręce zeszyt od matematyki. Bo jeśli już mam kogoś zdzielić po głowie zeszytem, to niech już ucierpi matematyka. Kiedy stanęłam w drzwiach kuchni, moim oczom ukazał się niecodzienny widok. W kuchni stał tata z bułką w buzi rozpaczliwie próbując uporządkować garnki i patelnie które pospadały. Tata zauważył mnie dopiero wtedy, kiedy wybuchnęłam donośnym śmiechem.
-Hej Rose- powiedział przekładając bułkę do ręki- Mama raczej nie powinna o tym wiedzieć. Nie mów jej nic, co?
Przytaknęłam i ruszyłam do pokoju cały czas się śmiejąc. Dopiero przed moim pokojem się uciszyłam, bo przypomniałam sobie o śpiącej Marze. Sięgnęłam do plecaka i wyjęłam zeszyt do geografii by odrobić lekcje. Jednak kiedy usiadłam przy biurku z długopisem w dłoni w mojej kieszeni zadzwonił telefon. Odebrałam go jak najszybciej nie chcąc by dzwonek obudził moja przyjaciółkę.
-Halo?- zapytałam się cicho do słuchawki.
-Uważaj- rozległ się donośny, męski głos jakiegoś mężczyzny, lecz nim zdążyłam odpowiedzieć przerwało połączenie. Miałam zamiar oddzwonić, lecz zobaczyłam, że w historii połączeń nie zapisał się numer.
-dziwne- mruknęłam nie przejmując się za bardzo. Myślałam, że ktoś robi sobie ze mnie żarty. Jednak w głębi duszy byłam zaniepokojona. Nie chciałam aby ktoś zaprzątał sobie głowę moimi problemami, postanowiłam więc nie wspominać o dziwnym telefonie ani Jamsowi ani Marze. A już szczególnie jej.
Ruda zaraz zaczęłaby wymyślać jakieś niestworzone historie na temat tego kto dzwonił i po co. Tylko bym ją tym zmartwiła. Spojrzałam na Marę. Ona zawsze przejmowała się małymi rzeczami. Wczoraj zamartwiała się przez cały wieczór, że nie może znaleźć zeszytu od fizyki.
-Oj Mara, gdybyś ty miała takie problemy jak ja, to byś się już kompletnie załamała- Szepnęłam z nikłym uśmiechem w stronę śpiącej przyjaciółki.
***
Następnego dnia wracałam sama ze szkoły. James się nie pojawił, postanowiłam więc w domu do niego zadzwonić. Ogólnie w szkole nie było połowy klasy. Zapewne każdy się pochorował. Kiedy szłam wąską, parkową alejką ktoś zastąpił mi drogę.
-Hej Rose- powiedział Gavin.
-Hej- powiedziałam zimno i przyśpieszyłam kroku.
-No nie gniewaj się za wtedy!- odparł wyraźnie zirytowany.
-Słuchaj, jestem zajęta- powiedziałam pozwalając sobie na dwuznaczność i nie czekając na odpowiedź zaczęłam iść przed siebie najszybciej jak potrafiłam.
jednak Gavin zignorował to i pobiegł za mną. Stanął przede mną łapiąc mnie za nadgarstki i zbliżając twarz do mojej, tak jakby chciał mnie pocałować.
-Co ty robisz idioto?!- krzyknęłam na niego odpychając go i robiąc krok do tyłu- Do reszty cię porąbało?
-Oj Rose- powiedział ze złością- zachowujesz się jak dziecko!
-Ja?!- Byłam zdenerwowana- Ja zachowuję się jak dziecko?
Po tych słowach już miałam się odwrócić i odejść, lecz poczułam jak ktoś delikatnie obejmuje mnie ramieniem.
-Wszystko dobrze Rose?- usłyszałam znajomy chłodny głos.
-Tak- odparłam obrzucając Gavina zimnym spojrzeniem.
Gavin łypał na Jamsa spode łba. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, James już leżałby martwy.
-To my już pójdziemy- powiedział James do Gavina obrzucając go zimnym spojrzeniem.
Kiedy odeszliśmy już kawałek zapytałam się blondyna:
-Jak ty to robisz, że prawie dosłownie wyrastasz spod ziemi kiedy potrzebuję pomocy? I przecież nie było cię dziś w szkole.
-Byłem dziś zajęty, i nie poszedłem do szkoły. Postanowiłem się potem przejść i akurat natknąłem się na ciebie. I przecież nie mogłem tego zignorować.
Po tych słowach posłał mi uśmiech.
-dziękuję- odparłam i przytuliłam się do niego.
-Nie dziękuj- odparł i delikatnie pocałował mnie w czoło- mogę cię o coś zapytać?
-Tak jasne.
-Nie boisz się?
-A czego?- Byłam niezwykle zdziwiona zachowaniem Jamsa.
-Że ktoś się dowie- powiedział ze smutkiem patrząc mi w oczy- Mogą się wtedy naprawdę wściec.
-Nie przejmuję się tym na razie- odparłam z uśmiechem który James odwzajemnił. Naprawdę się cieszyłam jak się uśmiechał, bo robił to naprawdę rzadko.
Resztę drogi przeszliśmy w milczeniu. Kiedy stanęliśmy przed moim domem James delikatnie pocałował mnie w policzek.
-Do jutra- powiedział i się oddalił.
Kiedy zniknął za zakrętem, dostrzegłam, że w domu nie palą się żadne światła. Pełna niepokoju zadzwoniłam do drzwi. Nikt mi nie otworzył. Otworzyłam więc sobie kluczem, i kiedy przekroczyłam próg mieszkania zobaczyłam leżącą na podłodze karteczkę z wiadomością
-W co ja się wpakowałam- jęknęłam, lecz zaraz się uśmiechnęłam, gdyż usłyszałam dźwięk przychodzącego SMSa. Sięgnęłam po telefon i odczytałam wiadomość:
Hej Rose,
Masz czas, by pójść ze mną na spacer? Przepraszam
Za wtedy.
Gavin
Roześmiałam się ironicznie i odłożyłam telefon. I on jeszcze myśli, że po tym co zrobił jeszcze się z nim umówię?! Co prawda, James postąpił gorzej, lecz za każdym razem usprawiedliwiałam go, wpajając sobie, że zrobił to również po to aby mnie chronić. ,,Ech Rose, kompletnie oszalałaś wariatko” pomyślałam z rozpaczą i położyłam się na łóżku chowając twarz w dłoniach w geście rozpaczy. Westchnęłam, i usłyszałam odgłos otwieranych drzwi.
-Rose, mogę się tutaj położyć?- w drzwiach stała Mara- Boli mnie głowa.
Rzeczywiście, Mara nie wyglądała najlepiej. Kiedy się położyła, wstałam z łóżka i pobiegłam po termometr, który znajdował się w apteczce, w kuchni. Szybko wróciłam do pokoju i zmierzyłam rudej temperaturę.
-38,5- powiedziałam odkładając termometr na szafkę nocną- chyba nie idziesz jutro do szkoły.
na te słowa Mara tylko się uśmiechnęła. Ona zawsze i we wszystkim znajdowała coś pozytywnego. Kiedy dwa lata temu złamała nogę, mówiła, że ma szczęście bo jest zwolniona na ten czas z W-Fu. Chwilę siedziałam przy Marze, aż w końcu ta zasnęła.
Wstałąm z łóżka, i nagle usłyszałam w kuchni odgłos spadających naczyń. Mama i babcia były w pracy, a tata położył się spać. Przestraszona powoli zeszłam na dół, ściskając w ręce zeszyt od matematyki. Bo jeśli już mam kogoś zdzielić po głowie zeszytem, to niech już ucierpi matematyka. Kiedy stanęłam w drzwiach kuchni, moim oczom ukazał się niecodzienny widok. W kuchni stał tata z bułką w buzi rozpaczliwie próbując uporządkować garnki i patelnie które pospadały. Tata zauważył mnie dopiero wtedy, kiedy wybuchnęłam donośnym śmiechem.
-Hej Rose- powiedział przekładając bułkę do ręki- Mama raczej nie powinna o tym wiedzieć. Nie mów jej nic, co?
Przytaknęłam i ruszyłam do pokoju cały czas się śmiejąc. Dopiero przed moim pokojem się uciszyłam, bo przypomniałam sobie o śpiącej Marze. Sięgnęłam do plecaka i wyjęłam zeszyt do geografii by odrobić lekcje. Jednak kiedy usiadłam przy biurku z długopisem w dłoni w mojej kieszeni zadzwonił telefon. Odebrałam go jak najszybciej nie chcąc by dzwonek obudził moja przyjaciółkę.
-Halo?- zapytałam się cicho do słuchawki.
-Uważaj- rozległ się donośny, męski głos jakiegoś mężczyzny, lecz nim zdążyłam odpowiedzieć przerwało połączenie. Miałam zamiar oddzwonić, lecz zobaczyłam, że w historii połączeń nie zapisał się numer.
-dziwne- mruknęłam nie przejmując się za bardzo. Myślałam, że ktoś robi sobie ze mnie żarty. Jednak w głębi duszy byłam zaniepokojona. Nie chciałam aby ktoś zaprzątał sobie głowę moimi problemami, postanowiłam więc nie wspominać o dziwnym telefonie ani Jamsowi ani Marze. A już szczególnie jej.
Ruda zaraz zaczęłaby wymyślać jakieś niestworzone historie na temat tego kto dzwonił i po co. Tylko bym ją tym zmartwiła. Spojrzałam na Marę. Ona zawsze przejmowała się małymi rzeczami. Wczoraj zamartwiała się przez cały wieczór, że nie może znaleźć zeszytu od fizyki.
-Oj Mara, gdybyś ty miała takie problemy jak ja, to byś się już kompletnie załamała- Szepnęłam z nikłym uśmiechem w stronę śpiącej przyjaciółki.
***
Następnego dnia wracałam sama ze szkoły. James się nie pojawił, postanowiłam więc w domu do niego zadzwonić. Ogólnie w szkole nie było połowy klasy. Zapewne każdy się pochorował. Kiedy szłam wąską, parkową alejką ktoś zastąpił mi drogę.
-Hej Rose- powiedział Gavin.
-Hej- powiedziałam zimno i przyśpieszyłam kroku.
-No nie gniewaj się za wtedy!- odparł wyraźnie zirytowany.
-Słuchaj, jestem zajęta- powiedziałam pozwalając sobie na dwuznaczność i nie czekając na odpowiedź zaczęłam iść przed siebie najszybciej jak potrafiłam.
jednak Gavin zignorował to i pobiegł za mną. Stanął przede mną łapiąc mnie za nadgarstki i zbliżając twarz do mojej, tak jakby chciał mnie pocałować.
-Co ty robisz idioto?!- krzyknęłam na niego odpychając go i robiąc krok do tyłu- Do reszty cię porąbało?
-Oj Rose- powiedział ze złością- zachowujesz się jak dziecko!
-Ja?!- Byłam zdenerwowana- Ja zachowuję się jak dziecko?
Po tych słowach już miałam się odwrócić i odejść, lecz poczułam jak ktoś delikatnie obejmuje mnie ramieniem.
-Wszystko dobrze Rose?- usłyszałam znajomy chłodny głos.
-Tak- odparłam obrzucając Gavina zimnym spojrzeniem.
Gavin łypał na Jamsa spode łba. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, James już leżałby martwy.
-To my już pójdziemy- powiedział James do Gavina obrzucając go zimnym spojrzeniem.
Kiedy odeszliśmy już kawałek zapytałam się blondyna:
-Jak ty to robisz, że prawie dosłownie wyrastasz spod ziemi kiedy potrzebuję pomocy? I przecież nie było cię dziś w szkole.
-Byłem dziś zajęty, i nie poszedłem do szkoły. Postanowiłem się potem przejść i akurat natknąłem się na ciebie. I przecież nie mogłem tego zignorować.
Po tych słowach posłał mi uśmiech.
-dziękuję- odparłam i przytuliłam się do niego.
-Nie dziękuj- odparł i delikatnie pocałował mnie w czoło- mogę cię o coś zapytać?
-Tak jasne.
-Nie boisz się?
-A czego?- Byłam niezwykle zdziwiona zachowaniem Jamsa.
-Że ktoś się dowie- powiedział ze smutkiem patrząc mi w oczy- Mogą się wtedy naprawdę wściec.
-Nie przejmuję się tym na razie- odparłam z uśmiechem który James odwzajemnił. Naprawdę się cieszyłam jak się uśmiechał, bo robił to naprawdę rzadko.
Resztę drogi przeszliśmy w milczeniu. Kiedy stanęliśmy przed moim domem James delikatnie pocałował mnie w policzek.
-Do jutra- powiedział i się oddalił.
Kiedy zniknął za zakrętem, dostrzegłam, że w domu nie palą się żadne światła. Pełna niepokoju zadzwoniłam do drzwi. Nikt mi nie otworzył. Otworzyłam więc sobie kluczem, i kiedy przekroczyłam próg mieszkania zobaczyłam leżącą na podłodze karteczkę z wiadomością
Rose, musieliśmy pojechać z Marą do szpitala.
Mama i babcia już tam są. Podgrzej sobie zupę w mikrofalówce.
Tata
Tata
Moja przyjaciółka leży w szpitalu, a tata mówi po prostu bym
podgrzała sobie obiad?
Nie zdejmowałam płaszcza, tylko zadzwoniłam po taksówkę i wyszłam przed dom zamykając go uprzednio. Stałam na dworze, a po piętnastu minutach podjechała po mnie taksówka. Wsiadłam i poprosiłam o transport pod najbliższy szpital. Po kilku minutach byłam na miejscu. Zapłaciłam i jak burza wyszłam z pojazdu biegnąc w stronę drzwi wejściowych do szpitala. Stanęłam przy recepcji.
-Ja do Mary Plum- powiedziałam zdyszana- Jestem jej kuzynką.
Kobieta powiedziała mi wszystkie informacje dotyczące Sali i skierowałam się na drugie piętro, gdzie znajdowała się Mara. Już z daleka dostrzegłam rodziców i babcię siedzących przed salą. Wyglądali na zmartwionych.
-Co się stało?- zapytałam kiedy do nich podeszłam.
-Dostała wysokiej gorączki- powiedział tata wyraźnie zdziwiony moim pojawieniem się tutaj lecz nic nie powiedział na ten temat.
-Mogę do niej wejść?-zapytałam zaniepokojona.
-Tak, Mara pewnie się już przebudziła.
PO tych słowach szybko weszłam na sale. Na środku leżała moja przyjaciółka na ( domyślam się) niewygodnym, szpitalnym łóżku.
-Hej Rose- powiedziała z bladym uśmiechem.
-Jak się czujesz?- zapytałam siadając koło niej.
-Bywało gorzej- odparła- ale już nie boli mnie głowa, i wieczorem wrócę do domu.
Nie próbowałam ukryć swojej radości. Na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech i przytuliłam się do przyjaciółki.
-Mogę się ciebie o coś zapytać?- zapytała ruda.
-Pytaj o co chcesz.
-Od kilku dni zachowujesz się dziwnie. Tak jakbyś przede mną coś ukrywała. Gdyby cos się stało, albo zamartwiałabyś się czymś, powiedziałabyś mi?
-Tak- skłamałam, unikając spojrzenia przyjaciółki.
-Rose, ja wiem.
--------------------------------------------------------------------------------------------Nie zdejmowałam płaszcza, tylko zadzwoniłam po taksówkę i wyszłam przed dom zamykając go uprzednio. Stałam na dworze, a po piętnastu minutach podjechała po mnie taksówka. Wsiadłam i poprosiłam o transport pod najbliższy szpital. Po kilku minutach byłam na miejscu. Zapłaciłam i jak burza wyszłam z pojazdu biegnąc w stronę drzwi wejściowych do szpitala. Stanęłam przy recepcji.
-Ja do Mary Plum- powiedziałam zdyszana- Jestem jej kuzynką.
Kobieta powiedziała mi wszystkie informacje dotyczące Sali i skierowałam się na drugie piętro, gdzie znajdowała się Mara. Już z daleka dostrzegłam rodziców i babcię siedzących przed salą. Wyglądali na zmartwionych.
-Co się stało?- zapytałam kiedy do nich podeszłam.
-Dostała wysokiej gorączki- powiedział tata wyraźnie zdziwiony moim pojawieniem się tutaj lecz nic nie powiedział na ten temat.
-Mogę do niej wejść?-zapytałam zaniepokojona.
-Tak, Mara pewnie się już przebudziła.
PO tych słowach szybko weszłam na sale. Na środku leżała moja przyjaciółka na ( domyślam się) niewygodnym, szpitalnym łóżku.
-Hej Rose- powiedziała z bladym uśmiechem.
-Jak się czujesz?- zapytałam siadając koło niej.
-Bywało gorzej- odparła- ale już nie boli mnie głowa, i wieczorem wrócę do domu.
Nie próbowałam ukryć swojej radości. Na mojej twarzy zagościł wielki uśmiech i przytuliłam się do przyjaciółki.
-Mogę się ciebie o coś zapytać?- zapytała ruda.
-Pytaj o co chcesz.
-Od kilku dni zachowujesz się dziwnie. Tak jakbyś przede mną coś ukrywała. Gdyby cos się stało, albo zamartwiałabyś się czymś, powiedziałabyś mi?
-Tak- skłamałam, unikając spojrzenia przyjaciółki.
-Rose, ja wiem.
No i jest kolejny rozdział. Wiem, że trochę nie dodawałam, ale od razu po feriach zapowiedzieli trzy sprawdziany i jedną kartkówkę -,-. Barbarzyństwo jakieś!
No ale wracając do rozdziału. Ogólnie nie podoba mi się. Mam przeczucie, że trzeba było rozbudować bardziej kilka wątków. A szczególnie z Jamsem. NO ale cóż...
Rozdział z dedykacją dla wszystkich czytelników.
P.S Chcielibyście niektóre rozdział z punktu widzenia nie tylko Rose, ale na przykład Mary?
Co do punktu widzenia to pisz jak uważasz. To dobry pomysł xD Ciekawi mnie perspektywa Jeamsa. Ach i ten dziwny telefon. Hym.. no to z tajemnicą Jeamsa to do przewidzenia xD. Mi się rozdział podobał i pisz szybko następny weny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Ohh. James i Rose znowu razem *w* Uroooczo i ja również z chęcią poczytam z perspektywy Jamesa.
OdpowiedzUsuń