środa, 23 stycznia 2013

Rozdział 3



Kiedy Się obudziłam poczułam jak ktoś leży obok mnie, i opiera się o moje plecy. Odwróciłam się, i ujrzałam śpiącą Marę. Można było dostrzec, że płakała. Oczy miała lekko podpuchnięte, a twarz lekko czerwoną. ,,Ta dziewczyna to jest dopiero silna” pomyślałam patrząc z czułością na rudowłosą.
                Starając się jej nie obudzić, wzięłam z szafy ubranie i poszłam do łazienki. Łazienka była mała i przytulna. Z naszym pokojem łączyły ją dębowe drzwi posiadające mosiężną, żelazną klamkę. Posadzka i ściany były w kolorze bardzo jasnego turkusu. Reszta była nieskazitelnie biała.
                W błyskawicznym tempie się przebrałam. Wybrałam czerwony sweterek z wydzierganym na środku uśmiechniętym kaktusem. Do tego wcisnęłam się (cud się stał!) w moje ulubione czarne rurki, z białym paskiem.
                Spojrzałam w lustro. Po moich napuchniętych oczach nie było już prawie śladu. Moje kasztanowe włosy rozczesałam i zarzuciłam za plecy. Lekko się pomalowałam. Pociągnęłam błyszczykiem usta a oczy pomalowałam delikatnie brązowym cieniem, by pasował do moich orzechowych oczu. Do tego założyłam czerwone tenisówki.
                Zadowolona z siebie wyszłam z łazienki, i postanowiłam obudzić śpiącą Marę, choć była dopiero godzina 9. Podeszłam do niej i potrząsnęłam nią lekko chwytając ją za ramiona.
-Co się stało?- zapytała przecierając oczy- wiesz która jest godzina?
-Już po 9- odparłam, i uśmiechnęłam się- chodź, coś nam na dziś zaplanowałam.
                Mara nie odpowiedziała, tylko wstała z łóżka, i biorąc z szafy ubrania skierowała się do łazienki. Pościeliłam łóżku, i położyłam się na nim by w czekaniu na rudą poczytać jakieś czasopismo. Wzięłam do ręki pierwsze lepsze i zaczęłam czytać. Było wprawdzie więcej zdjęć niż tekstu, ale tym razem mi to nie przeszkadzało.
                Po jakiś 15 minutach Mara wyszła z łazienki zwarta i gotowa. Była ubrana w jasnoniebieskie jeansy i żółtą bluzkę w czarne pasy i długim rękawem. Na to zarzuciła czarną kamizelkę bez rękawów. Rude włosy zebrała w kok który przyozdobiła różową kokardką pasującą jej do różowych trampek.
                Musiałam przyznać, że wyglądała ślicznie.
-To dziś robimy?- zapytała mnie roześmiana.
-Proponuję wybrać się na wycieczkę po calutkim mieście- zaproponowałam, i widząc jej minę dodałam- wsiądziemy do tych specjalnych autobusów.
                Po tym zapewnieniu Mara zgodziła się od razu. W świetnych nastrojach zeszłyśmy na dół, gdzie natknęłyśmy się na moją mamę.
-Co wy dziś w takich dobrych nastrojach?- zapytała z uśmiechem.
-Same nie wiemy- odparłam z uśmiechem- idziemy teraz na małą wycieczkę, i w odpowiedzi na jej pytanie czy daleko dodałam- pojedziemy tym autobusem dla turystów.
-Tylko proszę, bądźcie w domu przed dziewiątą- powiedziała i widząc nasze miny dodała- ma to związek z waszymi zdolnościami. Będziecie musiały dołączyć do jednego z klanu. Oczywiście dołączycie do tego, do którego chodzili wszyscy wasi przodkowie. A poza tym jesteśmy zaprzyjaźnieni z jego dowódcą.
                Nie chciałam się sprzeciwiać. Szczerze mówią miałam to w nosie co postanowią. Dziś chciałam jedynie wesoło spędzić dzień z przyjaciółką. A raczej kuzynką. Przez tyle lat była dla mnie przyjaciółką, i teraz trudno mi było myśleć o niej jak o kuzynce.
                Lecz moje przemyślenia przerwała mi Mara ciągnąc mnie za rękę w stronę holu. Narzuciłyśmy na siebie płaszczyki i wyszłyśmy prosto w odmęty deszczowego San Francisko
                                                                                ***
                Zajęłyśmy miejsca w autobusie. Usiadłyśmy na górze, ponieważ nie było tam dachu i mogłyśmy mieć na wszystko doskonały widok. Całe szczęście, że się ociepliło i mogłyśmy zdjąc płaszczyki. Zajęłyśmy miejsca na końcu (sama nie wiem czemu, tak nam jakoś pasowało <3).
                Lecz ledwo ruszyliśmy, a już rozległ się głos przewodniczki, która przywitała nas okrzykiem oznajmiając że ,,Imprezę czas zacząć!”. Myślałam, że już na początku się załamię. Podkuliłam więc nogi i oparłam na nich brodę.
                Nagle pochyliła się nade mną Mara:
-Miałyśmy się dobrze bawić- oznajmiła- pamiętaj, że to ostatni dzień wakacji.
                Dopiero teraz sobie przypomniałam o tym i o podręcznikach szkolnych leżących w walizce. Przyznałam więc rudej racje, i postanowiłam nie przejmować się przewodniczką, która właśnie zachwycała się wiewiórką którą dostrzegła w parku.
                Zaczęłam więc wraz z Marą rozglądać i podziwiać uroki San Francisko. Chyba dopiero teraz dostrzegłam uroki tego miasta. Dookoła w parkach latało wiele motyli. Widziałam też pary siedzące w niewielkich kawiarenkach. Wiele ludzi robiło pikniki.
-O czym myślisz?- usłyszałam rozbawiony głos Mary.
-O wszystkim co właśnie mnie otacza- odparłam i uśmiechnęłam się widząc dwójkę dzieci bawiącą się w piaskownicy.
                Nagle dostrzegłam coś w tłumie osób siedzących w autobusie. A raczej kogoś. Zobaczyłam pewnego jasnowłosego chłopaka z niebieskimi oczami. Opierał się nonszalancko o barierkę w autobusie. Momentalnie się zarumieniłam i odwróciłam wzrok, bo przypomniałam sobie o wpadce w kawiarni.
                Jeździłyśmy tak jeszcze godzinę. Spojrzałam na zegarek, który wyświetlał godzinę 12:30. Miałyśmy jeszcze dużo czasu.
-A może pójdziemy na zakupy?- zapytałam Mary z uśmiechem na ustach
                Ruda entuzjastycznie przytaknęła. Wysiadłyśmy z autobusu, i skierowałyśmy się w stronę sklepu ,,Abercrombie”. Nie wiem ile spędziłyśmy czasu w przebieralni. W końcu Mara wybrała sobie uroczą białą sukienkę. Miała wzorek w czarne kwiatki. Nie miała ramiączek.
                Ja wybrałam sobie podobną, tylko bladoróżową w białę kwiatki, a do tego białe szpilki. Obie byłyśmy zadowolone z zakupu.  Umówiłyśmy się ze sobą, że ubierzemy je gdy tylko nadarzy się okazja założymy nasze zdobycze. Spojrzałam na zegarek. Wskazywał godzinę 16:00.
-Trzeba już wracać- oznajmiła mi ruda, zaglądając mi przez ramię.
-Tak, chodź- powiedziałam, i zaraz sobie o czymś przypomniałam- o kurde! Zostawiłam na przystanku torebkę! Weź mój płaszcz i zakupy, wracaj do domu!
-Nie będzie ci zimno?!- zawołała za mną, lecz ja już jej nie słyszałam bo pognałam w stronę przystanku.
                                                                               ***
                Dobiegłam w końcu na przystanek, lecz nigdzie nie było mojej torebki. Zajrzałam pod ławkę, a nawet do kosza. Pomyślałam, że pewnie ktoś ją zabrał, i że już jej nie znajdę.
                Zrezygnowana usiadłam na chodniku. Oparłam czoło na kolanach i objęłam się za szyję rękami. Zastanawiałam się, czemu ja zawsze muszę być taka roztrzepana. W Anglii nie raz zdażyło mi się czegoś zapomnieć, ale nigdy torebki. Miałam tam telefon, aparat, portfel i inne cenne rzeczy.
                Myślałam, że spalę się ze wstydu. Jak stawię się w domu bez torebki, to mama urwie mi chyba głowę.
-To chyba twoje- usłyszałam męski chłodny głos i spojrzałam w górę.
                Stał nade mną ten sam chłopak, który pomógł mi wytrzeć kawę w kawiarni i którego dojrzałam w autobusie.
-Tak, to moje- odparłam patrząc na swoje tenisówki- dziękuję.
-Nie ma za co- odparł i podał mi torebkę- nazywam się James.
-A ja Rose.
-Miło mi cię poznać- stwierdził, ale jego chłodny ton głosu się nie zmienił- masz 15 lat?
-Tak, a ty?
-Ja mam 16- odparł- najprawdopodobniej będziemy w tej samej klasie.
                Nie odpowiedziałam, bo po prostu nie wiedziałam co. Po prostu wzruszyłam ramionami. Nagle na moich ramionach pojawiła się gęsia skórka. Poczułam na swojej skórze zimny powiew.
-Zimno ci- bardziej stwierdził niż zapytał James, i nie czekając na moją odpowiedź, narzucił mi na ramiona swoją kurtkę.
-Dziękuję-odparłam
-Naprawdę, nie ma za co- usłyszałam głos chłopaka i po raz pierwszy zdawało mi się, że w głosie chłopaka nie było żadnego chłodu, sarkazmu czy ironii.- Wiesz, muszę już iść do domu.
-Odprowadzę cię- i nie zważając na moje protesty poszedł za mną.
                Wsiedliśmy do pierwszego autobusu który jechał w pobliże mojego domu. Nie odzywaliśmy się do siebie przez całą drogę. W końcu stanęliśmy przy furtce prowadzącej do mojego domu. Otworzył przedemną furtkę. PO raz pierwszy poczułam się tak jakbym zyskała przyjaciela.
-To do jutra- powiedział James, i po chwili dodał- przepraszam, że byłem taki zimny. Ja już po prostu taki jestem. Lepiej by dla ciebie było, żebyś o tym wszystkim zapomniała, co się dziś stało. Nie chcę cię później ranić.
                I po tych słowach oddalił się. Nie wiedziałam co powiedzieć. Myślałam, że będzie moim przyjacielem, a zamiast tego… Nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam wściekła.
-Skoro tak, to żegnaj.- odpowiedziałam mu chłodno i wchodząc do domu mocno trzasnęłam drzwiami.
                W złym humorze poszłam na górę by spakować się do szkoły, i poczekać na wyjazd z rodzicami.


-----------------------------------------------------------------------------------------------------

No cóż... To jest mój z pewnością najgorszy rozdział!! Połowa powstała w domu, a druga w szkole, na języku Polskim. Sama nawet nie wiem, kto chce czytać te moje wypociny xD
Rozdział z dedykacją dla Klaudii :)

5 komentarzy:

  1. Aww... na początek dzięki za dedykację xD Dalej co ty gadasz ? jaki najgorszy ?? chyba nie wiesz co piszesz xD No cóż ja czytam, moja przyjaciółka Black (ten kochana szajba) też :D tylko u niej cienko z komentarzami xD Co do rozdziału to czegoś nie rozumiem skoro on ma 16 a ona 15 to czego do jednej klasy ?? I wg nie było nic wspomniane o szkole xD Co dalej... hym James jest zimy, a zarazem słodki. Dziwne i interesujące połączenie, ciekawa i tajemnicza postać. Skoro nie chce się z nią przyjaźnić to po co jej pomaga ? A ona wg oddała mu tą kurtkę ?? Tyle pytań xD hym świetny rozdział i czekam na następny xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oddała mu kurtkę, tylko sorka, zapomniałam o tym :<
      A o do szkoły, to chyba wcześniej wspomniałam, nie pamiętam. A do tej samej klasy, bo ona ma rocznikowo 16. :>

      Usuń
    2. Tam powinna być (ta kochana szajba) xD I kiedy następny rozdział?

      Usuń
    3. Postaram się napisać go jak najszybciej :>

      Usuń
  2. :D Ach i dzięki za pomysł jak ubrać bohaterkę, bo już nie miałam pomysłów xD (chodzi o kamizelkę bez rękawków). Ehh zaćmę mam xD pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń