poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 1



Siedzę w samolocie wraz z moją najlepszą przyjaciółką, Mara. Za nami siedzą moi rodzice, patrząc na nas z niepokojem. Nie wiem o co chodzi. Mama powiedziała, że musimy w trybie natychmiastowym wyjechać z Londynu do San Francisco. Wiedziałam tylko tyle, że wraz z tatą dostali jakiś tajemniczy list. Nikomu nie chcieli nic powiedzieć. Kilka dni temu, w dzień w którym wszystko się zmieniło nie wytrzymałam i zapytałam się mamy co było w liście. Zareagowała nagłym wybuchem płaczu, i powiedziała mi, że nie może mi nic powiedzieć.
                Sama nie wiem, jak udało się im nakłonić nadopiekuńczych rodziców Mary, by z nami pojechała. Jak widać sprawa była poważna. Myśląc o tym wszystkim, poczułam spływającą mi po policzku łzę. Wiedziałam, że teraz nic już nie będzie takie samo.
                Nagle poczułam, jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. To była Mara.
-Rose, nie płacz- powiedziała z pocieszającym uśmiechem na ustach- wszystko się jakoś ułoży.
Ruda jak zawsze miała w sobie wiele energii, i optymizmu. Jednak w tym momencie zdałam sobie sprawę, że moja przyjaciółka sama wątpi w to, co mówi.
                Po chwili do łzy która spłynęła mi po policzku dołączyła kolejna. A później jeszcze kilka następnych. Kilka chwil później płakałam jak małe dziecko. Sama dziwiłam się swojemu zachowaniu. Przecież to zawsze ja, a nie Mara byłam tą silną fizycznie, jak i psychicznie. A teraz to ruda pocieszała mnie, a nie ja ją.
                Mara przytuliła mnie i zaczęła mnie pocieszać. Lecz ja, po kilku minutach poczułam, jak coś mokrego kapnęło mi na ramię. Czując to, objęłam przyjaciółkę ramieniem, i obie zasnęłyśmy, przytulone do siebie, czekając na ciąg wydarzeń.
                                                                                 ***
                Obudził nas obie głos stewardessy informującej o tym, że samolot zbliża się do lądowania. Spojrzałam przez okno, i dostrzegłam gęstą mgłę zasłaniającą wszystko.
,,Witajcie w słonecznym San Francisco.,, Pomyślałam z sarkazmem. Nie chcąc patrzeć już na tą ‘’piękną’’ pogodę wstałam z miejsca i ściągnęłam swoją podręczną torbę z półki nad naszymi głowami. Pech chciał, że kiedy stałam i siłowałam się z moim bagażem, coś sprawiło że samolot się zatrząsnął i torba spadła mi na głowę ( A miałam tam kilka opasłych książek i inne ciężkie rzeczy !). Poczułam przenikliwy ból z tyłu głowy. Na chwilę wszystko zamazało mi się przed oczami. Widziałam moich rodziców i Marę klękających przede mną. Po chwili odzyskałam ostrość widzenia.
-Nic mi nie jest- odparłam wstając.
-poproszę stewardessę o lód, a ty na razie usiądź na miejscu- powiedział do mnie tata głosem pełnym troski po czym zniknął gdzieś w tłumie ludzi zdejmujących bagaże.
                Uczyniłam to o co mnie poprosił. Zamknęłam oczy, i próbowałam skupić się na czymś innym niż rozmyślania jak wielkiego guza będę miała z tyłu głowy.
                Po chwili poczułam, jak ktoś przykłada coś zimnego i mokrego z tyłu mojej głowy.
-Dziękuję tato- Powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.
                                                                               ***
                Jechaliśmy taksówką w stronę naszego ,,domu”. Trudno było mi przyjąć do wiadomości że będę teraz mieć inne mieszkanie. Już chyba zawsze będzie mi brakować mojego małego pokoju z widokiem na las. To zawsze był mój azyl i schronienie. To tam zawsze pod kołdrą płakałam kiedy nie chciałam, by ktoś widział moje łzy. Już wszystko się zmieniło.
                Spojrzałam na Marę. Zachowała kamienną twarz, lecz po jej oczach zawsze było widać co czuła. Tak było i teraz. Jej oczy były pełne smutku i żalu, oraz lekko napuchnięte. Wiedziałam, że obie czujemy teraz to samo. Żal i pustkę.
                Czułam się tak, jakby ktoś zabrał mi cząstkę duszy, i podmienił ją smutkiem oraz żalem. Najgorzej się czułam gdy się dowiedziałam o naszej przeprowadzce. To stało się tak nagle! Musiałam pożegnać się ze szkołą (Nie wiedziałam, że kiedykolwiek będzie mi jej brakować!), wszystkimi przyjaciółkami oraz z moim domem.
                Pamiętam dzień, w którym po raz ostatni poszłam na spacer po tamtej okolicy. Poszłam na spacer nad pobliskie jezioro znajdujące się w lesie. Towarzyszyła mi wtedy Mara. Szłyśmy trzymając się pod rękę, wesołe i roześmiane.
                Teraz to wszystko straciłam. Przez jakiś głupi list. Niektórzy wzięliby moje zachowanie za głupie oraz moje rozczulanie się. Ale ja właśnie straciłam wszystko. Dzieciństwo, prawdziwy dom oraz koleżanki. Jedyne co mi pozostało to wspomnienia. One nigdy mnie nie opuszczą.
                                                                                         ***
                Po godzinie jazdy zajechaliśmy na stację benzynową. Mama poszła zapłacić. Ja również wyszłam, bo rozprostować trochę nogi.
                Wstałam delikatnie, ponieważ nie chciałam budzić rudowłosej. Kiedy tylko wyszłam z samochodu poczułam, jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Odwróciłam się, i zorientowałam się, że to tata.
-Rose, wiemy, że jest ci ciężko- zaczął- mnie i mamie też. Ale to wszystko jest konieczne. Wiemy, ile płakałaś, odkąd się dowiedziałaś. Pewnie zastanawiasz się, czemu zabraliśmy też Marę. Nie martw się, wszystko się wyjaśni, ale nie dziś. Kiedy my się dowiedzieliśmy, nie mogliśmy w to uwierzyć. Robimy to dla waszego dobra.
-I dlatego wywozicie nas na drugi koniec świata, tak?- prychnęłam.
-To dla waszego dobra- odparł ze spokojem, lecz prawie niedostrzegalnym smutkiem w oczach- wkrótce dowiecie się czemu.
                Po tych słowach oddalił się w stronę sklepu, by poszukać mamy, zostawiając mnie w osłupieniu. Po chwili się ocknęłam i weszłam do samochodu. Sięgnęłam do torebki i wyjęłam MP3. Kliknęłam w ikonkę z nutką i zaczęłam przeglądać muzykę. Zależało mi na czymś wolnym. Czymś, co opisałoby moje uczucia. Po chwili wybrałam Safe and Sound. Piosenkę którą śpiewa Adriana Figueroa. Idealnie opisuje mój nastrój.
,,Just close your eyes
The sun is going down
You'll be alright
No one can hurt you now
Come morning light
You and I'll be safe and sound”*
                Wsłuchałam się w delikatne brzmienie piosenki, kiedy usłyszałam jak trzaskają drzwi od samochodu. Po kilku sekundach ruszyliśmy dalej w trasę. Do naszego nowego mieszkania.
                                                                                            ***
                Staliśmy przed dębowymi drzwiami domu. Szczerze mówiąc, był nawet całkiem ładny. Miał bardzo duży ogród, w którym rosło wiele drzew. Cały  był w nieco staroświeckim stylu, co dodawało mu uroku. Miał okiennice z dębowego drewna, pasujące do drzwi. Ściany były białe.
                Tata zapukał. Szczerze mówiąc, zdziwiło mnie to. Przecież skoro to był nasz dom, to powinniśmy mieć kluczyki.
                Po chwili drzwi otworzyły się, i stanęła w nich dobrze mi znana siwowłosa postać, w okularach połówkach.
-Babcia!- krzyknęłam, i zarzuciłam staruszce ręce na szyję.


* Fragment piosenki


------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
    No i jest pierwszy rozdział ^^. Mam tylko wrażenie, że początek i końcówka są jakies takie przymulone ;/
Jedynie środek rozdziału mi się nawet podoba. Mam nadzieję, że rozdział nie jest zbyt nużący. Dalsza część jutro :>



                                 CZYTASZ- KOMENTUJESZ

8 komentarzy:

  1. Rozdział świetny *.*
    Wcale nie jest przymulający, naprawdę, bardzo wciąga ;3
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie http://secrets-twins-potter.blogspot.com/ ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe...ciekawe, mam pewne teorie, ale je zostawię dla siebie xD Bardzo fajny rozdział i co to za tajemnica ?? Dlaczego Mara ?? Tyle pytań przynajmniej odpowiedz na jedno w następny rozdziale najlepiej na wszystkie xD heh świetny i dzięki za dodanie mojego bloga do obserwowanych xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym wszystko sie wyjaśni :)
      Będzie juz trochę dłuższy, z 4 strony w wordzie. Ten miał 2 i ćwierć xD

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ach wiem jak to jest piszesz piszesz a blogspot tak skraca :/ a takie pytanko ty nie byłaś rainbow dash ??

      Usuń
    4. tak byłam ale tamto to poprosiłam siostrę o wpisanie a ona mi z błędem wpisała xD

      Usuń
  3. Wow na prawdę świetne ja na twoim miejscu napisałabym książkę i ją wydała , zanim zrobi to ktoś inny wystarczy zaznaczyć , skopiować i wysłać gdzie trzeba ...Ty tworzysz sztukę nie tylko umiesz wymyślić wspaniałą treść , ale też fantastycznie ująć to w zdania . Masz talent :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne!! Dopiero teraz znalazłam twojego bloga, ale stwierdzam że jest świetny!! Idę czytać dalej, i zapraszam do mnie na fremione :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń