wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 2



Staruszka również mnie przytuliła. Dopiero kiedy się od niej oderwałam, dostrzegłam stojącą obok mnie zakłopotaną Marę. Dopiero teraz sobie przypomniałam, że przecież ona nie zna babci! A ja szczerze mówiąc, nawet zapomniałam, że mam krewnych w tym mieście.
-Babciu, to jest Mara- przedstawiłam rudą- moja najlepsza przyjaciółka.
-Miło mi cię poznać- powiedziała z uśmiechem staruszka, i wyciągnęła rękę w kierunku Mary.
-Mi również- ruda odwzajemniła uśmiech, i uścisnęła staruszce rękę.
                Babcia zaprosiła nas gestem ręki do środka. Mieszkanie było przytulnie urządzone. Zostało wykonane z prawie samego drewna, co nadawało mu nieco staroświecki wygląd.
                 Wraz z Marą zostałyśmy zaprowadzone przez moją babcię do przytulnego pokoju, z widokiem na park. Stałam przed oknem zapatrzona, jak wiatr porusza delikatnie drzewami.-To jest wasz pokój- oznajmiła babcia, i wyszła z pokoju, zostawiając nas same z walizkami.
                To miał być nasz pokój! Nie mogłam w to uwierzyć. Ten pokój był piękny. Podłoga była z jasnego, dębowego drewna. Ściany miały kolor fiołkowy. Pod ścianą, stały dwa jednoosobowe łóżka z biało-fioletową narzutą.
,,Może za szybko oceniłam San Francisko ?,, Pomyślałam, i zaczęłam się wraz z Marą rozpakowywać. A muszę powiedzieć, że trochę tego było! W końcu spakowałyśmy wszystkie nasze rzeczy, i ubrania. Oczywiście mebli, z naszego (mojego i moich rodziców) domu zostały w Anglii, bo rodzice od początku wiedzieli, że będziemy mieli umeblowany dom. Tata dał więc je na przetrzymanie swojemu przyjacielowi z pracy, który pracuje w jakimś magazynie.
Uwinęłyśmy się w dwie godziny. Jak na nas, było to dosyć szybko, ponieważ Mara, mimo złego humoru i tak musiała gonić mnie z mokrą ścierką po domu (W szafie było trochę kurzu ). Do tego musiałam podsuszyć włosy, ponieważ jednak udało się jej mnie dopaść, więc w rezultacie moje brązowe włosy były mokre, i trochę splątane na końcówkach. Jednak ja nie pozostałam dłużna. Również chwyciłam wtedy mokrą ścierkę, i też zmoczyłam jej włosy. Więc to cud, że uwinęłyśmy się w ciągu dwóch godzin!
                Zeszłyśmy na dół, z uśmiechami na ustach. Nasz dobry humor spowodowany był wielką ilością wolnego czasu który nam został.
-Szybko się uwinęłyście- powiedziała babcia, kiedy zobaczyła nas w progu kuchni próbujące zwędzić coś do jedzenia- Weźcie sobie te jogurty. Jak widać was tam głodzili.
-Dziękujemy- powiedziałam- A mogłabym wraz z Marą na spacer? Wiesz, pozwiedzać okolice.
                Babcia jak na babcie przystało, się zgodziła. Powiedziała nam tylko byśmy nie oddawały się za daleko, bo przecież nie znamy okolicy. Oczywiście nie obyło się bez negocjacji. Przystałam na warunki dopiero wtedy, kiedy babcia powiedziała, że w takim razie mamy pozostać w zasięgu słuchu.
                Pobiegłyśmy do przed pokoju. Ja w biegu prawie strąciłam ulubiony wazon babci który nazywała ,,swoim oczkiem w głowie”. Zdążyłam złapać chwiejący się antyk zanim babcia spojrzała na mnie wzrokiem którym nie poszczyciłby się nawet bazyliszek.
                Wraz z Marą założyłyśmy tylko płaszczyki. Ja nałożyłam mój ulubiony beżowy a Mara w kolorze delikatnego różu. Oba miały przy kapturze naszyte czarne futerko.
                Wyszłyśmy na dwór i od razu poczułyśmy na naszych twarzach podmuch zimnego wiatru. Całe szczęście że moja kurtka miała kaptur. Co prawda nie był on mega gruby oraz ciepły, ale skutecznie bronił przed wiatrem.
                Przez kilka minut szłyśmy w milczeniu. Pierwsza odezwała się Mara:
-San Francisko to wspaniałe miasto- zaczęła- jednak zawsze w moim sercu pozostanie Anglia, i nic tego nie zmieni.
-Ja mam tak samo- przytaknęłam rudowłosej- Ale całe szczęście ty tu przyjechałaś ze mną. Cały czas zastanawiam się, o co może im chodzić. Czemu nas tutaj ściągnęli?
                W tym momencie zacisnęłam dłonie w pięści. Wszystko się we mnie gotowało. Byłam zła na rodziców, że nie raczyli mnie o tym wszystkim poinformować wcześniej. ,,A jeśli oni naprawdę nie wiedzieli?” zapytałam się sama siebie ,,Nie! Na pewno wiedzieli”.
                W tym momencie po policzku spłynęła mi łza. Podczas ostatnich kilku dni wylałam niezliczone ilości łez. I pomyśleć, że to ja zawsze w szkole zgrywałam twardą i niedostępną. Gdyby teraz ktoś ze znajomych ze szkoły mnie zobaczył, z pewnością pomyślałby, że przeszłam jakieś pranie mózgu.
                Teraz odkryłam, że tak naprawdę w głębi duszy jestem wrażliwa. Jestem przecież tylko człowiekiem. Nie mogłam w nieskończoność wyrzekać się łez, smutków i bólu.
                Weszłam wraz z Marą do starbacks’u. Obie zamówiłyśmy kawę z bardzo małą ilością kofeiny. Miałyśmy przecież tylko 15 lat. Zajęłyśmy miejsce przy dwuosobowym stoliku przy oknie. Powoli sączyłyśmy napój wyglądając przez okno.
                Patrzyłam na parę przechodniów idących przez pasy. Za ręce trzymali dwójkę dzieci. Chłopca, i dziewczynkę. Dzieci szły radośnie w podskokach śmiejąc się głośno.
                Ta scena sprawiła, że przypomniałam sobie czasy z dzieciństwa. Jak przez mgłę, ale to było nieważne. W ułamku sekundy przed moimi oczami pojawiły się sceny, jak w dzieciństwie cieszyłam się z każdej chwili. W moim sercu nie było miejsca na zbędne troski. Nie to co teraz. Wraz z wiekiem przyszło wiele zmartwień.
-O czym myślisz?- usłyszałam głos Mary.
-O przeszłości- odparłam obojętnie- chodź, wracamy bo robi się tu duszno.
                Lecz wstając nie zauważyłam kelnera który niósł kawę w kierunku trzymającej się za ręce pary. W rezultacie wpadłam na niego, i cała zostałam oblana kawą.
-Przepraszam panią!- zawołał zawstydzony kelner i pobiegł w kierunku kuchni mówiąc, że przyniesie ścierkę.
                Wzięłam serwetki ze stolika i zaczęłam wycierać kawę z podłogi. W pewnym momencie zauważyłam, że przyłączyła się do mnie jeszcze jedna osoba. Podniosłam głowę i zobaczyłam chłopaka mającego na oko 16 lat. Pomagał zetrzeć mi kawę z podłogi, a jego włosy w kolorze ciemnego blond opadały mu na twarz, zasłaniając częściowo niebieskie oczu.
-Dziękuję- powiedziałam do niego kiedy skończyliśmy robotę.
-Nie ma za co- odparł i nie obdarzając mnie nawet ciepłym spojrzeniem odszedł w stronę wyjścia.
                Momentalnie się zarumieniłam. Nie z powodu zawstydzenia kelnera i mojej oblanej kawą bluzki, tylko na wspomnienie przenikliwie niebieskich oczu chłopaka. Sama nie wiem czemu, ale zapadły mi w pamięci.
-Rose, wszystko dobrze?- usłyszałam głos mojej przyjaciółki i jej przytaknęłam- Chodź, musimy już iść.
                Obie narzuciłyśmy na siebie płaszcze, i wyszłyśmy z kawiarni. Idąc, ja jeszcze raz obejrzałam się w stronę alejki, w której zniknął chłopak.
                                                                                   ***
                -Wszystko dobrze?- zapytała mnie Mara kiedy wyszłam z łazienki przebrana w inną bluzkę. Był to czarny sweterek w białe paski.
-Tak, nie martw się- odparłam patrząc w oczy przyjaciółce.
                Sama jednak nie wiedziałam, czy aby na pewno mówię prawdę. Muszę przyznać, że jeśli chodzi o kłamanie jestem w tym niepokonana. Umiem patrzeć komuś prosto w oczy podczas mówienia nieprawdy. Zero zdradzieckiego rumieńca, wykręcania palców u rąk, nic a nic!
-Rose, Mara możecie zejść na dół?- usłyszałam głos mamy.
                Odkrzyknęłam jej, że już idziemy i wraz z Marą skierowałyśmy się w stronę schodów. Odprowadzone ich delikatnym skrzypieniem zeszłyśmy na dół i skierowałyśmy się prosto do kuchni.
                Jednak przystanęłyśmy w drzwiach, bo zobaczyłyśmy dość niecodzienną scenę. Babcia, mama i tata siedzieli przy stole z dość pochmurnymi minami.
-Usiądźcie- powiedziała babcia głosem nie znoszącym sprzeciwu.
                Zrobiłyśmy co nakazała nam staruszka. Pod stołem ja z Marą splotłyśmy nasze palce, czekając na najgorsze. Nie wiedziałam co takiego mają zamiar nam oznajmić. Każdy miał minę jakby ktoś umarł.
-Wiemy, że będzie to dla was ciężkie- zaczął tata- i nie będziecie chciały uwierzyć w to co zaraz wam powiemy, ale będzie to szczera prawda.
-O co chodzi?- zapytałam coraz bardziej zirytowana.
-Jesteście czarodziejkami- oznajmiła mama ze łzami w oczach.
                I że niby ja miałam w to uwierzyć? A nawet jeśli to po co wieźliby nas na drugi koniec świata? To był jakiś totalny absurd!
-Bardzo śmieszne- żachnęłam się- a tak naprawdę to co się stało.
-To szczera prawda- powiedziała babcia- pokaże ci.
                Po tych słowach babcia uniosła dłoń w stronę firanek, i jednym energicznym ruchem dłoni sprawiła, że firanki się zasunęły, a zapaliły świece stojąca na stole. Zrobiła to tak, jakby nigdy nie robiła nic innego.
                Nie mogłam w to uwierzyć. Byłam przez tak długi czas okłamywana przez rodzinę. Dlaczego nikt mi nie powiedział?
-Od jak dawna wiecie?- Tylko tyle udało mi się wykrztusić.
-Od dawna- odparła babcia- To dziedziczy co drugie pokolenie.
-A Mara?
-Mara to tak naprawdę twoja bardzo daleka kuzynka- babcia spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach- Ten list był ode mnie. Groziło wam wielkie niebezpieczeństwo. Bo widzicie dziewczynki, od bardzo dawna istnieją dwa klany czarodziei. W XIX wieku doszło do rozłamu. Była wielka kłótnia. Nie pamiętam dokładnie o co, ale to nie jest istotne. Chodzi mi o to, że z jednego klanu zrobiły się dwa, nienawidzące się nawzajem. Teraz oba klany, próbują się nawzajem wytępić. Jak na razie do niczego prawie nie doszło, ale kto wie, co przyniosą następne lata- Tu babcia westchnęła- Musieliśmy was tu ściągnąć, bo kto wie, czy za cel nie obraliby sobie was. Nie należycie jeszcze do klanu, i nie wiedziałyście o swoich zdolnościach. Groziło wam śmiertelne niebezpieczeństwo.
-Czemu nam dopiero teraz nam powiedzieliście?-  zapytała załamana Mara.
-Wcześniej po prostu byłyście za małe.
                Lecz słowa docierały do mnie jak przez mgłę. Przez tak wiele lat byłam okłamywana przez rodzinę.
-Wiecie co, ja już pójdę na górę, zrobiło mi się słabo- powiedziałam do wszystkich, i pobiegłam na górę, nie zważając na Marę. A raczej na moją kuzynkę.
                Zatrzasnęłam za sobą drzwi, i położyłam się na łóżku. Nie wiem ile czasu spędziłam leżąc i płacząc. Wtuliłam twarz w poduszkę i pozwoliłam łzą lecieć. PO pewnym czasie poczułam, jak ktoś siada koło mnie, i delikatnie głaszcze mnie po głowie.
                Wszędzie rozpoznałabym dotyk delikatnych dłoni Mara. Wkrótce zasnęłam i śniły mi się wszystkie filmy o czarodziejach jakie oglądałam, a na koniec jeszcze nasza dzisiejsza rozmowa przy stole, w rezultacie czego musiałam przeżyć to jeszcze raz.


---------------------------------------------------------------------------------------------------
     Według mnie dość szybko sie uwinęłam z nowym rozdziałem ^^.
Wiem, że dość szybko się akcja potoczyła i za to przepraszam ;/. Ale mam nadzieję, że chociaż w połowie dobry ^^

8 komentarzy:

  1. No hej xD Ach wiedziałam :D wiem wiem to nie możliwe ale wiedziałam xD jak ?? po prostu zobaczyłam na twój gust i stwierdziłam, że to nie może być normalne opowiadanie xD dodatkowo zapewne ten James jest z tego wrogiego klanu ^^ ach rozdział świetny, pozdrawiam i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę jestem aż tak przewidywalna?? xD
      A co do Jamesa, to nie wiem, ale mam co do niego pewne plany ;).

      Usuń
  2. No, jednak nie dotrzymam swojego postanowienia...będę pisać komentarze pod KAŻDYM Twoim rozdziałem! Nie chcę się powtarzać, jaki świetny pomysł miałaś, dotyczący tematyki Bloga, a więc powiadomię tylko o tym, że nominowałam Ciebie i Twoją opowieść do Liebster Awards :) Aby dowiedzieć się szczegółów zapraszam do mnie : http://inna-ale-taka-sama.blogspot.com/ :**

    Buziaki

    ~ AAlexa

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie nowy rozdział na http://historia-jakiej-nie-znaliscie.blogspot.com/ :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dobry rozdział, ciekawie napisany :)
    zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super blog . Licze na rewanżyk ! http://najlepszy-serial-pierwsza-miosic.blogspot.com/ <------------ BLOG O SERIALU PIERWSZA MIŁOŚĆ . . . ! ZAPRASZAM WSZYSTKICH ! Z GÓRY DZIĘKUJE ZA KOMENTARZE ! PRZYJMUJE REWANŻE !

    OdpowiedzUsuń
  6. Super blog :)
    Zapraszam również do mnie :)

    OdpowiedzUsuń