Staruszka również mnie
przytuliła. Dopiero kiedy się od niej oderwałam, dostrzegłam stojącą obok mnie
zakłopotaną Marę. Dopiero teraz sobie przypomniałam, że przecież ona nie zna
babci! A ja szczerze mówiąc, nawet zapomniałam, że mam krewnych w tym mieście.
-Babciu, to jest Mara- przedstawiłam rudą- moja najlepsza
przyjaciółka.
-Miło mi cię poznać- powiedziała z uśmiechem staruszka, i
wyciągnęła rękę w kierunku Mary.
-Mi również- ruda odwzajemniła uśmiech, i uścisnęła
staruszce rękę.
Babcia
zaprosiła nas gestem ręki do środka. Mieszkanie było przytulnie urządzone.
Zostało wykonane z prawie samego drewna, co nadawało mu nieco staroświecki
wygląd.
Wraz z Marą zostałyśmy zaprowadzone przez moją
babcię do przytulnego pokoju, z widokiem na park. Stałam przed oknem
zapatrzona, jak wiatr porusza delikatnie drzewami.-To jest wasz pokój-
oznajmiła babcia, i wyszła z pokoju, zostawiając nas same z walizkami.
To miał
być nasz pokój! Nie mogłam w to uwierzyć. Ten pokój był piękny. Podłoga była z
jasnego, dębowego drewna. Ściany miały kolor fiołkowy. Pod ścianą, stały dwa
jednoosobowe łóżka z biało-fioletową narzutą.
,,Może za szybko oceniłam San
Francisko ?,, Pomyślałam, i zaczęłam się wraz z Marą rozpakowywać. A muszę
powiedzieć, że trochę tego było! W końcu spakowałyśmy wszystkie nasze rzeczy, i
ubrania. Oczywiście mebli, z naszego (mojego i moich rodziców) domu zostały w
Anglii, bo rodzice od początku wiedzieli, że będziemy mieli umeblowany dom.
Tata dał więc je na przetrzymanie swojemu przyjacielowi z pracy, który pracuje
w jakimś magazynie.
Uwinęłyśmy się w dwie godziny.
Jak na nas, było to dosyć szybko, ponieważ Mara, mimo złego humoru i tak
musiała gonić mnie z mokrą ścierką po domu (W szafie było trochę kurzu ). Do
tego musiałam podsuszyć włosy, ponieważ jednak udało się jej mnie dopaść, więc
w rezultacie moje brązowe włosy były mokre, i trochę splątane na końcówkach.
Jednak ja nie pozostałam dłużna. Również chwyciłam wtedy mokrą ścierkę, i też
zmoczyłam jej włosy. Więc to cud, że uwinęłyśmy się w ciągu dwóch godzin!
Zeszłyśmy
na dół, z uśmiechami na ustach. Nasz dobry humor spowodowany był wielką ilością
wolnego czasu który nam został.
-Szybko się uwinęłyście- powiedziała babcia, kiedy zobaczyła
nas w progu kuchni próbujące zwędzić coś do jedzenia- Weźcie sobie te jogurty.
Jak widać was tam głodzili.
-Dziękujemy- powiedziałam- A mogłabym wraz z Marą na spacer?
Wiesz, pozwiedzać okolice.
Babcia jak
na babcie przystało, się zgodziła. Powiedziała nam tylko byśmy nie oddawały się
za daleko, bo przecież nie znamy okolicy. Oczywiście nie obyło się bez
negocjacji. Przystałam na warunki dopiero wtedy, kiedy babcia powiedziała, że w
takim razie mamy pozostać w zasięgu słuchu.
Pobiegłyśmy
do przed pokoju. Ja w biegu prawie strąciłam ulubiony wazon babci który
nazywała ,,swoim oczkiem w głowie”. Zdążyłam złapać chwiejący się antyk zanim
babcia spojrzała na mnie wzrokiem którym nie poszczyciłby się nawet bazyliszek.
Wraz z
Marą założyłyśmy tylko płaszczyki. Ja nałożyłam mój ulubiony beżowy a Mara w
kolorze delikatnego różu. Oba miały przy kapturze naszyte czarne futerko.
Wyszłyśmy
na dwór i od razu poczułyśmy na naszych twarzach podmuch zimnego wiatru. Całe
szczęście że moja kurtka miała kaptur. Co prawda nie był on mega gruby oraz
ciepły, ale skutecznie bronił przed wiatrem.
Przez
kilka minut szłyśmy w milczeniu. Pierwsza odezwała się Mara:
-San Francisko to wspaniałe miasto- zaczęła- jednak zawsze w
moim sercu pozostanie Anglia, i nic tego nie zmieni.
-Ja mam tak samo- przytaknęłam rudowłosej- Ale całe
szczęście ty tu przyjechałaś ze mną. Cały czas zastanawiam się, o co może im
chodzić. Czemu nas tutaj ściągnęli?
W tym
momencie zacisnęłam dłonie w pięści. Wszystko się we mnie gotowało. Byłam zła
na rodziców, że nie raczyli mnie o tym wszystkim poinformować wcześniej. ,,A
jeśli oni naprawdę nie wiedzieli?” zapytałam się sama siebie ,,Nie! Na pewno
wiedzieli”.
W tym
momencie po policzku spłynęła mi łza. Podczas ostatnich kilku dni wylałam
niezliczone ilości łez. I pomyśleć, że to ja zawsze w szkole zgrywałam twardą i
niedostępną. Gdyby teraz ktoś ze znajomych ze szkoły mnie zobaczył, z pewnością
pomyślałby, że przeszłam jakieś pranie mózgu.
Teraz
odkryłam, że tak naprawdę w głębi duszy jestem wrażliwa. Jestem przecież tylko
człowiekiem. Nie mogłam w nieskończoność wyrzekać się łez, smutków i bólu.
Weszłam
wraz z Marą do starbacks’u. Obie zamówiłyśmy kawę z bardzo małą ilością
kofeiny. Miałyśmy przecież tylko 15 lat. Zajęłyśmy miejsce przy dwuosobowym
stoliku przy oknie. Powoli sączyłyśmy napój wyglądając przez okno.
Patrzyłam
na parę przechodniów idących przez pasy. Za ręce trzymali dwójkę dzieci.
Chłopca, i dziewczynkę. Dzieci szły radośnie w podskokach śmiejąc się głośno.
Ta
scena sprawiła, że przypomniałam sobie czasy z dzieciństwa. Jak przez mgłę, ale
to było nieważne. W ułamku sekundy przed moimi oczami pojawiły się sceny, jak w
dzieciństwie cieszyłam się z każdej chwili. W moim sercu nie było miejsca na
zbędne troski. Nie to co teraz. Wraz z wiekiem przyszło wiele zmartwień.
-O czym myślisz?- usłyszałam głos Mary.
-O przeszłości- odparłam obojętnie- chodź, wracamy bo robi
się tu duszno.
Lecz
wstając nie zauważyłam kelnera który niósł kawę w kierunku trzymającej się za
ręce pary. W rezultacie wpadłam na niego, i cała zostałam oblana kawą.
-Przepraszam panią!- zawołał zawstydzony kelner i pobiegł w
kierunku kuchni mówiąc, że przyniesie ścierkę.
Wzięłam
serwetki ze stolika i zaczęłam wycierać kawę z podłogi. W pewnym momencie
zauważyłam, że przyłączyła się do mnie jeszcze jedna osoba. Podniosłam głowę i
zobaczyłam chłopaka mającego na oko 16 lat. Pomagał zetrzeć mi kawę z podłogi,
a jego włosy w kolorze ciemnego blond opadały mu na twarz, zasłaniając
częściowo niebieskie oczu.
-Dziękuję- powiedziałam do niego kiedy skończyliśmy robotę.
-Nie ma za co- odparł i nie obdarzając mnie nawet ciepłym spojrzeniem
odszedł w stronę wyjścia.
Momentalnie
się zarumieniłam. Nie z powodu zawstydzenia kelnera i mojej oblanej kawą
bluzki, tylko na wspomnienie przenikliwie niebieskich oczu chłopaka. Sama nie
wiem czemu, ale zapadły mi w pamięci.
-Rose, wszystko dobrze?- usłyszałam głos mojej przyjaciółki
i jej przytaknęłam- Chodź, musimy już iść.
Obie
narzuciłyśmy na siebie płaszcze, i wyszłyśmy z kawiarni. Idąc, ja jeszcze raz
obejrzałam się w stronę alejki, w której zniknął chłopak.
***
-Wszystko
dobrze?- zapytała mnie Mara kiedy wyszłam z łazienki przebrana w inną bluzkę. Był
to czarny sweterek w białe paski.
-Tak, nie martw się- odparłam patrząc w oczy przyjaciółce.
Sama
jednak nie wiedziałam, czy aby na pewno mówię prawdę. Muszę przyznać, że jeśli
chodzi o kłamanie jestem w tym niepokonana. Umiem patrzeć komuś prosto w oczy
podczas mówienia nieprawdy. Zero zdradzieckiego rumieńca, wykręcania palców u
rąk, nic a nic!
-Rose, Mara możecie zejść na dół?- usłyszałam głos mamy.
Odkrzyknęłam
jej, że już idziemy i wraz z Marą skierowałyśmy się w stronę schodów.
Odprowadzone ich delikatnym skrzypieniem zeszłyśmy na dół i skierowałyśmy się
prosto do kuchni.
Jednak
przystanęłyśmy w drzwiach, bo zobaczyłyśmy dość niecodzienną scenę. Babcia,
mama i tata siedzieli przy stole z dość pochmurnymi minami.
-Usiądźcie- powiedziała babcia głosem nie znoszącym
sprzeciwu.
Zrobiłyśmy
co nakazała nam staruszka. Pod stołem ja z Marą
splotłyśmy nasze palce, czekając na najgorsze. Nie wiedziałam co takiego mają
zamiar nam oznajmić. Każdy miał minę jakby ktoś umarł.
-Wiemy, że będzie to dla was ciężkie- zaczął tata- i nie
będziecie chciały uwierzyć w to co zaraz wam powiemy, ale będzie to szczera
prawda.
-O co chodzi?- zapytałam coraz bardziej zirytowana.
-Jesteście czarodziejkami- oznajmiła mama ze łzami w oczach.
I że
niby ja miałam w to uwierzyć? A nawet jeśli to po co wieźliby nas na drugi
koniec świata? To był jakiś totalny absurd!
-Bardzo śmieszne- żachnęłam się- a tak naprawdę to co się
stało.
-To szczera prawda- powiedziała babcia- pokaże ci.
Po tych
słowach babcia uniosła dłoń w stronę firanek, i jednym energicznym ruchem dłoni
sprawiła, że firanki się zasunęły, a zapaliły świece stojąca na stole. Zrobiła
to tak, jakby nigdy nie robiła nic innego.
Nie mogłam
w to uwierzyć. Byłam przez tak długi czas okłamywana przez rodzinę. Dlaczego
nikt mi nie powiedział?
-Od jak dawna wiecie?- Tylko tyle udało mi się wykrztusić.
-Od dawna- odparła babcia- To dziedziczy co drugie
pokolenie.
-A Mara?
-Mara to tak naprawdę twoja bardzo daleka kuzynka- babcia
spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach- Ten list był ode mnie. Groziło wam
wielkie niebezpieczeństwo. Bo widzicie dziewczynki, od bardzo dawna istnieją
dwa klany czarodziei. W XIX wieku doszło do rozłamu. Była wielka kłótnia. Nie
pamiętam dokładnie o co, ale to nie jest istotne. Chodzi mi o to, że z jednego
klanu zrobiły się dwa, nienawidzące się nawzajem. Teraz oba klany, próbują się
nawzajem wytępić. Jak na razie do niczego prawie nie doszło, ale kto wie, co
przyniosą następne lata- Tu babcia westchnęła- Musieliśmy was tu ściągnąć, bo
kto wie, czy za cel nie obraliby sobie was. Nie należycie jeszcze do klanu, i
nie wiedziałyście o swoich zdolnościach. Groziło wam śmiertelne
niebezpieczeństwo.
-Czemu nam dopiero teraz nam powiedzieliście?- zapytała załamana Mara.
-Wcześniej po prostu byłyście za małe.
Lecz
słowa docierały do mnie jak przez mgłę. Przez tak wiele lat byłam okłamywana
przez rodzinę.
-Wiecie co, ja już pójdę na górę, zrobiło mi się słabo-
powiedziałam do wszystkich, i pobiegłam na górę, nie zważając na Marę. A raczej
na moją kuzynkę.
Zatrzasnęłam
za sobą drzwi, i położyłam się na łóżku. Nie wiem ile czasu spędziłam leżąc i
płacząc. Wtuliłam twarz w poduszkę i pozwoliłam łzą lecieć. PO pewnym czasie
poczułam, jak ktoś siada koło mnie, i delikatnie głaszcze mnie po głowie.
Wszędzie
rozpoznałabym dotyk delikatnych dłoni Mara. Wkrótce zasnęłam i śniły mi się
wszystkie filmy o czarodziejach jakie oglądałam, a na koniec jeszcze nasza
dzisiejsza rozmowa przy stole, w rezultacie czego musiałam przeżyć to jeszcze
raz.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Według mnie dość szybko sie uwinęłam z nowym rozdziałem ^^.
Wiem, że dość szybko się akcja potoczyła i za to przepraszam ;/. Ale mam nadzieję, że chociaż w połowie dobry ^^
---------------------------------------------------------------------------------------------------
Według mnie dość szybko sie uwinęłam z nowym rozdziałem ^^.
Wiem, że dość szybko się akcja potoczyła i za to przepraszam ;/. Ale mam nadzieję, że chociaż w połowie dobry ^^
No hej xD Ach wiedziałam :D wiem wiem to nie możliwe ale wiedziałam xD jak ?? po prostu zobaczyłam na twój gust i stwierdziłam, że to nie może być normalne opowiadanie xD dodatkowo zapewne ten James jest z tego wrogiego klanu ^^ ach rozdział świetny, pozdrawiam i życzę weny :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę jestem aż tak przewidywalna?? xD
UsuńA co do Jamesa, to nie wiem, ale mam co do niego pewne plany ;).
No, jednak nie dotrzymam swojego postanowienia...będę pisać komentarze pod KAŻDYM Twoim rozdziałem! Nie chcę się powtarzać, jaki świetny pomysł miałaś, dotyczący tematyki Bloga, a więc powiadomię tylko o tym, że nominowałam Ciebie i Twoją opowieść do Liebster Awards :) Aby dowiedzieć się szczegółów zapraszam do mnie : http://inna-ale-taka-sama.blogspot.com/ :**
OdpowiedzUsuńBuziaki
~ AAlexa
U mnie nowy rozdział na http://historia-jakiej-nie-znaliscie.blogspot.com/ :D
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział, ciekawie napisany :)
OdpowiedzUsuńzapraszam :)
Super blog . Licze na rewanżyk ! http://najlepszy-serial-pierwsza-miosic.blogspot.com/ <------------ BLOG O SERIALU PIERWSZA MIŁOŚĆ . . . ! ZAPRASZAM WSZYSTKICH ! Z GÓRY DZIĘKUJE ZA KOMENTARZE ! PRZYJMUJE REWANŻE !
OdpowiedzUsuńSuper <33 Wow. <3
OdpowiedzUsuńSuper blog :)
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie :)