-Oj przepraszam!- wykrzyknęłam i zaczęłam zbierać wszystkie
rzeczy.
-Rose?-Usłyszałam i podniosłam głowę.
-Kelsey?- zapytałam zdziwiona- Co ty tu robisz?
-O to samo mogłabym zapytać ciebie- powiedziała przyglądając mi się uważnie- A to co?
Spojrzałam w stronę w która powędrował wzrok czarnowłosej, lecz kiedy już miałam to zgarnąć było za późno. Chwilę później w dłoniach Kelsey znalazła się mosiężna księga. Dziewczyna zmarszczyła nos i kiedy już miała zacząć przewracać kartki delikatnie chwyciłam jej rękę.
-To nic takiego- odparłam- książka pożyczona od… od sąsiadki!- Wykrzyknęłam mocno speszona delikatnie biorąc książkę od przyjaciółki.
Sądząc po jej minie była mocno zdezorientowana. Zmarszczyła brwi i nos i zaczęła lustrować mnie wzrokiem. W duchu modliłam się, by nie zaczęła zadawać więcej pytań. Jednak czarnowłosa ku mojemu zdziwieniu po prostu się uśmiechnęła.
-Skoro tak to nie mam więcej pytań- zaśmiała się- Lecz pamiętaj, jakby coś się stało, to zawsze możesz mi powiedzieć, jasne?
Energicznie pokiwałam głową i odwróciłam się na pięcie. Zaczęłam zmierzać w kierunku domu. Wiatr wiał mi prosto w twarz, a włosy latały na wszystkie strony. Nie przejmowałam się tym. Moje myśli krążyły właśnie wokół tego jak postępuje z przyjaciółkami. Czy to na tym polega przyjaźń? By mieć przed sobą wiele sekretów które zakrywa się banalnymi kłamstwami? Nie, na pewno nie. Lecz ja właśnie tak postępowałam. Jak widać nie znałam nawet definicji przyjaźni.
Kiedy otwierałam drzwi domu, poczułam jak po mojej twarzy spływa łza i wszystko powoli staje się niewyraźne. Usłyszałam rozmowę rodziców w salonie więc od razu poszłam do swojego pokoju nie chcąc by ktoś widział moje łzy. O dziwo nie zastałam tu Mary. Położyłam się na łóżku i schowałam twarz w poduszce pozwalając lecieć łzą. Mijały minuty a ja leżałam na łóżku wypłakując się. Nie obchodziło mnie to, że poduszkę będę mieć całą w tuszu do rzęs. Teraz obchodziło mnie teraz to, by dać upust emocją które się we mnie kotłowały. Jak widać byłam złą przyjaciółką. Wręcz okropną. Mara, Lea ani Kelsey nigdy by mnie nie okłamały. A ja… Szkoda gadać.
Nagle usłyszałam delikatne skrzypienie drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam Marę przyglądającą mi się z zatroskaną miną. Nim zdążyłam posłać jej słaby uśmiech ruda już znalazła się koło mnie i przyjacielskim gestem obejmowała mnie ramieniem.
-Rose, co się dzieje?- zapytała- Powiedz co ci leży na sercu.
-To nic takiego- odparłam raczej nie do końca przekonując przyjaciółkę bo zaraz odparła:
-Przecież widzę, że coś się dzieje- odparła- Widzę, jak za dnia starasz się zgrywać twardą i udajesz, że nic się nie dzieje. A w nocy słyszę twój cichy szloch. Nie chcę żebyś cierpiała. Ty zawsze byłaś dla mnie podporą. I teraz ja chcę być nią dla ciebie, ale musisz mi powiedzieć co się dzieje.
-Ja… nie mogę- cicho wyszeptałam- Chciałabym ci powiedzieć, ale to nie zależy tylko ode mnie. Dowiesz się prędzej czy później, obiecuję ci to. Nie wiem czy to będzie jutro, za tydzień czy miesiąc. Ale prędzej czy później wszystko ci opowiem. A jak na razie nie przejmuj się mną. Wiem, że jestem okropną przyjaciółką mając przed tobą sekrety, ale to jak na razie konieczne- spuściłam głowę a z oczy poleciało mi jeszcze więcej łez.
-Skoro tak chcesz- powiedziała przytulając mnie a mi zrobiło się odrobinę lżej na sercu- Pamiętaj, że zawsze możesz liczyć na mnie i pozostałe dziewczyny. Od tego są przyjaciółki, co nie?
Pokiwałam głową posyłając jej uśmiech. Mara naprawdę była wspaniałą przyjaciółką. Ktoś taki jak ona to naprawdę skarb. Gdybym tylko ja potrafiła odwdzięczyć jej się tym samym…
Zapadł wieczór. Mara położyła się wcześniej, a ja leżałam na łóżku czytając książkę. Kiedy upewniłam się, że przyjaciółka naprawdę zasnęła wyciągnęłam z torby książkę i usiadłam przy biurku. Otworzyłam na stronie z tajemniczym kamieniem w którą James włożył zakładkę i zaczęłam wszystko tłumaczyć krok po kroku i zapisywać na kartce. Powoli zaczęły się z mojego tłumaczenia wyjawiać zdania, które trudno było zrozumieć bo nie były pisane wprost. Czyli coś, czego ja nie nawiedziłam. I tak minęło mi kilka dobrych godzin. Kiedy całość byłą przetłumaczona, zobaczyłam jeszcze niewielkie pismo w prawym dolnym rogu na stronie z tajemniczym alfabetem.
Zabrałam się do tłumaczenia i postanowiłam zapisać to na kartce. Kiedy wykonywałam tą czynność zauważyłam cos dziwnego. Kiedy skończyłam tłumaczyć jeden fragment, zastępowały go inne litery. Wkrótce nabrałam wprawy i udało mi się całkiem nieźle zapamiętać alfabet. Nie musiałam co chwilkę zerkać do góry by zobaczyć jaka litera odpowiada jakiej, więc szło mi to o wiele sprawniej. Wkrótce przepisałam cały. O dziwo nie był on pisany w ,,poetycki” sposób więc wszystko od razu zrozumiałam. Rozszyfrowałam następujący tekst:
-Rose?-Usłyszałam i podniosłam głowę.
-Kelsey?- zapytałam zdziwiona- Co ty tu robisz?
-O to samo mogłabym zapytać ciebie- powiedziała przyglądając mi się uważnie- A to co?
Spojrzałam w stronę w która powędrował wzrok czarnowłosej, lecz kiedy już miałam to zgarnąć było za późno. Chwilę później w dłoniach Kelsey znalazła się mosiężna księga. Dziewczyna zmarszczyła nos i kiedy już miała zacząć przewracać kartki delikatnie chwyciłam jej rękę.
-To nic takiego- odparłam- książka pożyczona od… od sąsiadki!- Wykrzyknęłam mocno speszona delikatnie biorąc książkę od przyjaciółki.
Sądząc po jej minie była mocno zdezorientowana. Zmarszczyła brwi i nos i zaczęła lustrować mnie wzrokiem. W duchu modliłam się, by nie zaczęła zadawać więcej pytań. Jednak czarnowłosa ku mojemu zdziwieniu po prostu się uśmiechnęła.
-Skoro tak to nie mam więcej pytań- zaśmiała się- Lecz pamiętaj, jakby coś się stało, to zawsze możesz mi powiedzieć, jasne?
Energicznie pokiwałam głową i odwróciłam się na pięcie. Zaczęłam zmierzać w kierunku domu. Wiatr wiał mi prosto w twarz, a włosy latały na wszystkie strony. Nie przejmowałam się tym. Moje myśli krążyły właśnie wokół tego jak postępuje z przyjaciółkami. Czy to na tym polega przyjaźń? By mieć przed sobą wiele sekretów które zakrywa się banalnymi kłamstwami? Nie, na pewno nie. Lecz ja właśnie tak postępowałam. Jak widać nie znałam nawet definicji przyjaźni.
Kiedy otwierałam drzwi domu, poczułam jak po mojej twarzy spływa łza i wszystko powoli staje się niewyraźne. Usłyszałam rozmowę rodziców w salonie więc od razu poszłam do swojego pokoju nie chcąc by ktoś widział moje łzy. O dziwo nie zastałam tu Mary. Położyłam się na łóżku i schowałam twarz w poduszce pozwalając lecieć łzą. Mijały minuty a ja leżałam na łóżku wypłakując się. Nie obchodziło mnie to, że poduszkę będę mieć całą w tuszu do rzęs. Teraz obchodziło mnie teraz to, by dać upust emocją które się we mnie kotłowały. Jak widać byłam złą przyjaciółką. Wręcz okropną. Mara, Lea ani Kelsey nigdy by mnie nie okłamały. A ja… Szkoda gadać.
Nagle usłyszałam delikatne skrzypienie drzwi. Odwróciłam się i zobaczyłam Marę przyglądającą mi się z zatroskaną miną. Nim zdążyłam posłać jej słaby uśmiech ruda już znalazła się koło mnie i przyjacielskim gestem obejmowała mnie ramieniem.
-Rose, co się dzieje?- zapytała- Powiedz co ci leży na sercu.
-To nic takiego- odparłam raczej nie do końca przekonując przyjaciółkę bo zaraz odparła:
-Przecież widzę, że coś się dzieje- odparła- Widzę, jak za dnia starasz się zgrywać twardą i udajesz, że nic się nie dzieje. A w nocy słyszę twój cichy szloch. Nie chcę żebyś cierpiała. Ty zawsze byłaś dla mnie podporą. I teraz ja chcę być nią dla ciebie, ale musisz mi powiedzieć co się dzieje.
-Ja… nie mogę- cicho wyszeptałam- Chciałabym ci powiedzieć, ale to nie zależy tylko ode mnie. Dowiesz się prędzej czy później, obiecuję ci to. Nie wiem czy to będzie jutro, za tydzień czy miesiąc. Ale prędzej czy później wszystko ci opowiem. A jak na razie nie przejmuj się mną. Wiem, że jestem okropną przyjaciółką mając przed tobą sekrety, ale to jak na razie konieczne- spuściłam głowę a z oczy poleciało mi jeszcze więcej łez.
-Skoro tak chcesz- powiedziała przytulając mnie a mi zrobiło się odrobinę lżej na sercu- Pamiętaj, że zawsze możesz liczyć na mnie i pozostałe dziewczyny. Od tego są przyjaciółki, co nie?
Pokiwałam głową posyłając jej uśmiech. Mara naprawdę była wspaniałą przyjaciółką. Ktoś taki jak ona to naprawdę skarb. Gdybym tylko ja potrafiła odwdzięczyć jej się tym samym…
Zapadł wieczór. Mara położyła się wcześniej, a ja leżałam na łóżku czytając książkę. Kiedy upewniłam się, że przyjaciółka naprawdę zasnęła wyciągnęłam z torby książkę i usiadłam przy biurku. Otworzyłam na stronie z tajemniczym kamieniem w którą James włożył zakładkę i zaczęłam wszystko tłumaczyć krok po kroku i zapisywać na kartce. Powoli zaczęły się z mojego tłumaczenia wyjawiać zdania, które trudno było zrozumieć bo nie były pisane wprost. Czyli coś, czego ja nie nawiedziłam. I tak minęło mi kilka dobrych godzin. Kiedy całość byłą przetłumaczona, zobaczyłam jeszcze niewielkie pismo w prawym dolnym rogu na stronie z tajemniczym alfabetem.
Zabrałam się do tłumaczenia i postanowiłam zapisać to na kartce. Kiedy wykonywałam tą czynność zauważyłam cos dziwnego. Kiedy skończyłam tłumaczyć jeden fragment, zastępowały go inne litery. Wkrótce nabrałam wprawy i udało mi się całkiem nieźle zapamiętać alfabet. Nie musiałam co chwilkę zerkać do góry by zobaczyć jaka litera odpowiada jakiej, więc szło mi to o wiele sprawniej. Wkrótce przepisałam cały. O dziwo nie był on pisany w ,,poetycki” sposób więc wszystko od razu zrozumiałam. Rozszyfrowałam następujący tekst:
,,Jeśli możesz rozczytać tą stronę, oznacza to, że spoczywa
na tobie pewien dar który objawi się podczas twojej wędrówki która została ci
przepowiedziana. Ciąży na tobie pewien obowiązek, który musisz wypełnić. Wiem,
że to wszystko wyda ci się śmieszne, lecz strzeż się.
K. Patomski”
K. Patomski”
Wszystko wydawało mi się jednym wielkim żartem. Po co ktoś miałby przepowiadać moją przyszłość i jak? Chodź w ciągu ostatnich miesięcy przekonałam się, że wszystko jest możliwe. Przeczytałam jeszcze tekst kilka razy i w końcu w najbliższą niedziele postanowiłam zajrzeć do biblioteki w klanie i poczytać o niejakim Patomskim. Wydawało mi się, że coś tam o nim na pewno znajdę. Nie byłam tylko pewna czego się spodziewać. Spojrzałam na kartkę na której zapisałam tekst ze strony z kamieniem. Prawie nic z tego nie rozumiałam, oprócz tego, że była tam zapisana jakaś historia.
Spędziłam godzinę, próbując cokolwiek z tego zrozumieć. W końcu, po wielu próbach udało mi się coś z tego wyciągnąć. Dowiedziałam się, że powodem podzielenia się czarodziei w XIX wieku był właśnie ten kamień. Miał on nieograniczoną moc. Wybuchły kłótnie o to kto jest w jego posiadaniu. W końcu przywódcy obu współczesnych klanów zaczęli się nawzajem o to oskarżać. Następnie czarodzieje wybrali tego komu wierzą i w ten sposób powstały dwa osobne klany. Obecne położenie kamienia nie jest znane.
,,Świetnie”- pomyślałam- ,,Więc to przez ciebie teraz te wszystkie kłopoty?”
Te wszystkie zadręczenia, czemu moje życie musi być takie trudne przez te dwa klany zawdzięczam jakiemuś głupiemu kamieniu. Nagle w mojej głowie zrodził się pomysł. Gdyby udało mi się go odzyskać, mogłabym w jakiś sposób połączyć oba klany i wszystko stałoby się prostsze. Nie trzeba byłoby żyć w strachu, że za chwilę ktoś cię zabije jeśli nie nauczysz się potrzebnych zaklęć, nie musiałabym udawać, że nie jestem z Jamesem i wszystko stałoby się prostsze. Jednak z tego co wynikało dalej w tekście o wszystkich pułapkach i długiej drodze wydawało mi się próbą samobójczą.
W tym momencie przypomniałam sobie tekst skierowany do mnie i ten fragment o wędrówce i obowiązku. A jeśli chodzi o to, że mam znaleźć kamień? Wszystko wydawało mi się strasznie pokręcone, lecz powoli, stopniowo nabierało sensu. Moje myśli cały czas kłębiły się wokoło myśli o odnalezieniu kamienia. Postanowiłam nazajutrz porozmawiać o tym z Jamesem.
***
Siedziałam z na ławce pod drzewem w parku. Czekałam godzinę na Marę, która zapisała się na koło plastyczne. Nagle dosiadł się do mnie James na powitanie całując mnie w czoło po uprzednim sprawdzeniu czy nikt nas nie obserwuje.
-O czym chciałaś ze mną porozmawiać?- zapytał.
W szkole powiedziałam mu by spotkał się ze mną w parku, bo muszę z nim o czymś porozmawiać. Teraz wszystko mu opowiadałam zaczynając od kamienia a kończąc na dziwnej wiadomości i pomyśle o odzyskaniu kamienia. James chwilę się zastanowił po czym powiedział:
-Szczerze mówiąc nie wydaje mi się by był to dobry pomysł. Jesteś pewna, że o to chodzi?
-Na pewno- powiedziałam z powagą- Bo przecież o co innego? Tam jest napisane według mnie o tym dość wyraźnie. Chciałabym żebyś mi pomógł.
-Zobaczymy- uśmiechnął się i delikatnie pocałował mnie w czoło- Muszę już iść.
PO tych słowach odszedł zostawiając mnie ze swoimi myślami których kłębiło się coraz więcej. Czułam się jakbym była zamknięta w klatce, której pręty stanowią myśli. Nie mogłam się od nich uwolnić, ale zawsze pozostawało jedno, chodź niewielkie wyjście. Coraz bardziej dochodziłam do wniosku, że tym wyjściem jest właśnie znalezienie kryształu. Tylko jak tego dokonać?
Moje rozważania przerwała Mara która podbiegła do mnie obwieszczając, że możemy wracać do domu. Tym razem nie czekałyśmy na Leę i Kelsey ponieważ one poszły na zakupy. Do domu z moją przyjaciółką doszłam w milczeniu. Miałam wrażenie, że Mara zamieniła się w tykającą bombę która wybuchnie lada chwila zasypując mnie gradem pytań na które chciałam odpowiedzieć lecz nie mogłam. Poczułam jak oczy robią mi się mokre. Lecz nie mogłam pozwolić sobie na płacz. NIE tym razem.
***
Szłam z babcią i przyjaciółkami kamiennymi schodkami na co niedzielne spotkanie klanu. Kiedy stanęłyśmy w wejściu podszedł do nas gruby, niski i łysiejący facecik i poprosił bym ja Lea, Mara i Kelsey zostały chwilę dłużej. Niepewnie pokiwałyśmy głowami i skierowałyśmy się do Sali w której ćwiczyłyśmy.
Na tej lekcji ćwiczyłyśmy do perfekcji poznane ostatnio zaklęcia. Obyło się bez przeszkód nie licząc tego, że za pierwszą próbą odczytania ukrytego tekstu Kelsey sprawiła, że ten znikł cały i przez pół godziny starała się to odwrócić.
Kiedy lekcja dobiegła końca zostałam z przyjaciółkami tak jak nas proszono chwilę dłużej. Kiedy weszłyśmy do Sali była też tam babcia, lecz Malevolent gestem ręki kazał jej wyjść i poczekać na zewnątrz. Kiedy zostałyśmy same przemówił:
-Zapewne zastanawiacie się, czemu kazałem wam zostać dłużej, prawda?- zapytał- Chciałem was przed kimś przestrzec, przed pewną niewłaściwą osobą w waszej szkole, która może stanowić dla was pewne zagrożenie.
-Co to oznacza?- Zapytała zimno Kelsey obrzucając mężczyznę chłodnym spojrzeniem.
-Taka odważna i śmiała- powiedział Malevolent z chytrym uśmiechem- Szkoda tylko, że wszystko skończy się dla niej tak niefortunnie. A przeznaczenia nie da się oszukać, prawda?
-Nie chcę wiedzieć co mnie czeka, i jak na tą chwilę mnie to nie interesuje- wycedziła Kelsey- Nie udzielił mi pan odpowiedzi na moje pytanie.
W tym momencie zaczęłam panikować. Jeśli mężczyzna ma na myśli to co mi się wydaje, to sytuacja była wprost masakryczna. W duchu modliłam się by moje obawy okazały się mylne.
-Myślę, że część już z was wie, co mam na myśli- czyżby zwracał się do… mnie?- W waszej szkole jest pewien chłopak z innego klanu. A mianowicie James Dauglas.
Ok, jednak sytuacja jest tak okropna jak myślałam.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam za to, że rozdział taki krótki mimo, że ten miał być dłuższy, oraz za prawie dwa tygodnie przerwy. PO prostu nie miałam weny lecz w końcu się ogarnęłam i zmusiłam do napisania. Rozdział mi się nie podoba ponieważ mam wrażenie, że wszystko strasznie poplątałam. NO ale cóż... Mam nadzieję, że był znośny i proszę o zostawienie komentarza. <3
Haah. Jak słodko. *w* Przestrzeżona przed Jamesem. Świetny rozdział, bo nic nie wyjaśnia. :3 Rodzi nowe pytania, nowe intrygi... O to chodzi. :3 Pozdrawiam i czekam na NN.
OdpowiedzUsuńOkej jest wybrana, a co do Jamesa to tak przeczuwałam, że jest z innego klanu. No faktycznie nic nie wyjaśnia, chodź ten fragment o tym nieudolnie wypowiedzianym zaklęciu był zabawny. Mam coraz więcej pytań... właśnie o co tu chodzi ? Kiedy dostaniemy chodź najmniejsze wyjaśnienia ? Pozdrawiam i życzę weny !
OdpowiedzUsuńNominuje Cię do The Versatile Blogger więcej informacji na http://historia-jakiej-nie-znaliscie.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger.html :) !
OdpowiedzUsuńCudowna piosenka i śliczny rozdział *o*
OdpowiedzUsuńJesteś boska. ♥
A Teraz Mały Spamik, który mam nadzieje przeczytasz. ;*
1. - NN na blogu ->> www.ginny-and-draco-magic-love.blogspot.com
2. - Oraz założyłam kolejny blog nie o HP Ale mam nadzieje że ci się spodoba oto link -> www.magic-for-us.blogspot.com ♥
Mam nadzieje że będziesz czytać i komentować oby dwa. <3
Postaram się :)
Usuń